Taa... pięknie... 6.15, podejście na Równice po raz drugi. Siadła chmura, zaczyna padać śnieg. Widoczność zerowa, ślisko jak po ch**u. przedemną jeszcze jakieś 10 godzin marszu... kierunek Równica, później Orłowa i zejście do brennej... Tylko ja sie potem wydostane znów do Ustronia???
Wniosek po wyprawie: mimo przemoczonych butów, kontuzji prawej nogi, przeziębienia, snieżyczy i głodu... Myśle ze jestem naprawde upartym skurwysynem...