Chciałabym zniknąć. I poczuć piasek pod stopami, słuchając muzyki.
Piosenka, która męczy samochodowe głośniki i mojego winampa, i tak już zmordowanego iście Marsową muzyką. Lejdis end dżentelmen, "Sztuka istnienia", jedna z najlepszych z całej płyty! (Oczywiście, ja nie faworyzuję, tylko mówię. ;D)
Latarnie bez świateł nielecący deszcz
całowałaś tak jak chciałem
nie czekałem na sen
pamiętam mówiłaś o gwiazdach a ja
o tym ze to będzie ten pierwszy raz
pamiętam myślałem o tym nie raz
o tym jak będzie i ze uda się nam
bo noc jest po to by zapominać o dniu
nie tłumacząc sobie nic nie pozwolę ci zasnąć
Choć zagrać w grę bez umierania
nie mając reguł nie poczujesz się sama
linie papilarne mamy podobne więc
nie miej wątpliwości choć tu bliżej
coraz bliżej jeszcze bliżej
Bańki mydlane obok naszych serc
wypuszczaliśmy je razem nie pytałem czy chcesz
mówiłaś mi nie mów dotykając ust
nie myśl już nic policz do dwóch,
pozbywając się wstydu rozebrani bez słów
jak w Sztuce istnienia uczymy się szczęścia,
czas mija nie zatrzymamy go
nie tłumacz mi nic nie pozwól mi zasnąć.
Choć zagrać w grę bez umierania
nie mając reguł nie poczujesz się sama
linie papilarne mamy podobne więc
nie miej wątpliwości
Choć zagrać w grę bez umierania
nie mając reguł nie poczujesz się sama
linie papilarne mamy podobne więc
nie miej wątpliwości choć tu bliżej
coraz bliżej jeszcze bliżej
London Type Smog - Sztuka istnienia
Drogi Pawle vel Mój Przyszły Szefie,
wiem, że to czytasz i pragnę Ci podziękować
za ten link do kwejka,
z tym obrazkiem powyżej.
Wiesz, za co!
Nie?
Za salę konferencyjną, oglądanie anime, stojak na gitarę,
zakładanie nóg na stół i klimatyzację.
Czyli moją wymarzoną pracę! :D