Niepewność, oznacza sytuację, w której wybranie danego wariantu pociąga za sobą możliwości wystąpienia różnych konsekwencji, nie znamy jednak prawdopodobieństw wystąpienia różnych możliwości.
i kolejny raz jestem w kropce. pan z lokami coraz bardziej mnie zaskakuję i coraz bardziej intryguję. ma w sobie coś interesującego, co bardzo mnie przyciąga, chcę go odkrywać.
na spacerze w ostatni dzień ferii był bardzo ośmielony, choć na takiego wcale a wcale nie wygląda. idąc obok siebie, obioł mnie myśląc że mu na to pozwolę. ukratkiem chciałam uciec z objęcia, ale był bardzo uparty.
tym razem nie wylądowaliśmy na placu zabaw. było na to zbyt mało czasu, jutro zaczynała się szkoła. miałam pomysł iść na teren SPVI, a raczej za nią i znów opowiadaliśmy sobie historię. ta szkoła była kiedyś szpitalem wojennym, więc wyobraziliśmy sobie że w oknach w któtych były kraty, stały ubrane na biało pielęgniarki, które opatrywały rannych żołnierzy, zrozpacznone kobiety spoglądające w niebo po śmierci najbliższych, dzieci które wygrzebano z pod ruin domów zniszczonych przez ataki wrogich wojsk.
nowie miejsce, nowe historie i nowe schizy. nawet całkiem tematyczne ;)
właśnie za tą szkołą jest miejsce którego od tak dawna się bałam. przyglądałam się bardzo długo zanim nie zdecydowałam się pokonać strachu. był już wieczór a wtedy strach najbardziej potęguję. moje ciało przeszły dreszcze i chłód. wstałam, i powoli szłam w stronę tego miejsca. wyglądało ona mniej więcej tak.. dość głęboka, ciemna wnęka na zewnątrz budynku z czerwonej cegły, w środku były zawsze czarne okna. odkąd pamiętam nigdy się one nie zapalały, a drzwi wejściowe do tego pokoju znajdowały się na schodkach na wprost i od dawna są zamknięte.
boję się Ciebie,
ale z Tobą już się nie boję.
idąc w tamtą stronę, Cyryl poszedł ze mną.. trzymał mnie przy sobie blisko, aż naglę coś szczękło ! bardzo się wystaszyłam i wtuliłam się w niego z całych sił ! co sie okazało haha potrącił nogą puszkę po Coli xD miałam ochotę go udusić xDD. pomimo mojej wyraźnej chęć zniszczenia pana o kręconych włosach, nie powstymało go to od chwycenia mojej dłoni, z tak dziecięcą niepewnością, jak zawstydzony, mały brzdąc biorący cukierek od cioci.
trzeba było się już powoli zbierać, w drodzę do przystanku jego ręka znów wylądowała na moim boku, a idąc przez pępek miasta było to dość ryzykownę. na porzegnanie próbował dać mi buziaka w policzek, chociaż trochę mu nie wyszło i szybko to chciał zatuszować żebym nie zaóważyła tego xdd . to uroczę ^^