Bonjour a tous.
Sam nie wierzę, że tu piszę. Ale są do tego pewne powody. Ludzie kochają mnie i moje wywody. Poza tym ćwiczę swój styl - jak czytam swoje wpisy to niedowierzam, że to moje "dzieła". W międzyczasie się tyle wydarzyło, tyle emocji. I wszystko uleciało. Owszem, mam to w pamięci z etykietką wspomnienia, ale przy niektórych nie mogę odtworzyć uczucia, jakie mi wtedy towarzyszyło, albo całokształt nadaje sytuacji składowej inne znaczenie. W tekście, jeśli nie pokazane wprost, tkwią emocje.
La belle photo...
czyż nie? Tak, oklepany temat, ale zrobione podczas wspaniałych dni w wakacje. Poza tym robione na manualu, uczę się tego powoli i opornie. Niestety, ostatnio coś moja pasja nie jest tak namiętna... Cóż. I tak mówię, że się interesuję fotografią, bo nie mam nic innego do powiedzenia. Jestem leniuchem.
L'école
Kurczę, nie jest tak źle. Ponarzekać można, ale w całokształcie mam bardzo pozytywną szkołę. Lubię to! Lubię nawet nauczycieli - w każdym znajdzie się coś pozytywnego. Lubię nasz plan, nawet mimo 9 godzin w czwartek w godzinach 7:10 - 15:15. Lubię przedsięwzięcia. Lubię dezorganizację. Lubię stronę z zastępstwami. I znów mogę się uczyć francuskiego, yeah. Le français, c'est ma manie. Zobaczymy, co z tego wszystkiego będzie... Wiele znaków zapytania. Póki co mam dwa dni urlopu.
Le monde et les gens...
Lubię sobie obserwować ludzi. A świat jest mały, niesamowicie. Wystarczy się tylko troszkę wysilić i dowiemy się, że mijamy się z ciekawymi osbowościami. Ba, nawet zdarza się, że nie trzeba podejmować żadnego wysiłku, bo te osoby same nas znajdą. Lepiej się żyje wiedząc, że gdzieś obok jest ktoś, kto wie jak możesz się czuć. Bo fajne chociaż wiedzieć, że nie jest się z czymś takim sam na sam. Znalazłem sporo osób. Interesujących. I mam ochotę pomóc im wszystkim z problemami, jakie ich dręczą. To taki syndrom Ameli. Być Matką Teresą dla nierozumianych. Ale zapewne by nie wyszło, bo jak pomagać komuś w czymś, z czym samemu niedałoby się rady? Ale liczą się intencje. Mam bajzel w psychice.