Czas mija. Leci nieubłaganie. Ale nie będę się rozwodził nad tym, że nie mam na nic czasu, że mam za dużo na głowie, zbliżają się testy etc. O tym było nie raz, a poza tym każdy inny tylko o tym. Ale już pod koniec kwietnia/na początku maja zacznie się najlepsze. Bieganie z papierami (ach, czy tylko ja to lubię?), działkowanie, tworzenie (tak, czas obudzić uśpioną kreatywność! Bierzemy farby, aparat, stare ciuchy, igłę oraz nitkę i jazda!), wyjazdy na wakacje... Tak! Zapowiada się pięknie.
Wiecie, jestem szczęśliwy. Nie patrzę na to, że jest szkoła. Bo ona zawsze była, jest i będzie (chyba ;D). Spójrzmy na jej pozytywną stronę i to co poza nią. Mam wspaniałych przyjaciół, mogę z nimi się spotkać praktycznie kiedy chcę, nawet nie gra roli to, "że jutro sprawdzian z fizyki". Zaskakują mnie spontanicznymi szaleństwami. Ponadto można im zaufać. Przynajemniej ja to tak odbieram i mam nadzieję, że to nie efekt noszenia różowych okularów.
Nie marudźmy! Nie piszmy tych chorych notek na fotoblogach. Nie wiem, czy nie potraficie zauważyć, że to one są powodem bezsensownego zamartwiania się... Moim zdaniem, można zmienić nazwę fotobloga na: miejsce na dziwne notki, które zrozumieć potrafią tylko "wtajemniczeni", króra mnie utwardza w przekonaniu, że jest źle i beznadziejnie.
Pozostaje mi tylko mieć nadzieje, że "moda" na fbl minie niebawem. Bo już niejedna moda internetowa była i jej "ni ma".
Wyobraźnia niech przeklęta będzie po sądny dzień.
Wybujała mnie z kretesem, wyrzuciła na obcy brzeg.
Och, na jawie umieram...