Hej. ;3
Jak zwykle nachodzi mnie po dłuższej przerwie, żeby tu zajrzeć, a co!
Brałam dzisiaj udział w Wings For Life i powiem Wam... ŚWIETNY BIEG! Polecam każdemu, zarówno zaprawionym biegaczom jak i początkującym lub po prostu każdemu, kto chce przy okazji zrobić dobry uczynek i wpłacić pieniążki na badania nad leczeniem przerwanego rdzenia kręgowego. :))
Na zdjęciu powyżej moja dzisiejsza stylówka, zdjęcie zrobione przed biegiem. Przy okazji pokazuję stan mojej figury (no, może połowicznie pokazuję...) na dzień dzisiejszy. Chyba bywało gorzej, prawda?
Pogoda była wręcz tragedia. Miałam wrażenie, że padnę na udar metr dalej, ale jakoś ciągnęłam. Od 5 km miałam jeden wielki kryzys, który ciągnął się aż do... 12 km! :o Aż się dziwię jakim cudem dałam radę przebiec tyle w takim stanie. Przed biegiem zakładałam 15 km minimum i wiem, że dałabym radę w normalnej pogodzie. Miałam ciągle drgawki, chyba z przegrzania... Jak rozdawali kubeczki z wodą to najpierw dwa na głowę, a dopiero potem picie i jazda dalej. Przebiegłam tyle chyba tylko dzięki silnej woli. :D Traktuję to jednak jako plus - za rok będzie mi łatwiej pobić rekord i na pewno to zrobię. :>
Co do biegania to ostatnio przeszłam samą siebie i przebiegłam... 16km. :o Jeszcze niedawno moim celem było 15 km, a tu nagle... półmaraton coraz bliżej!!!
Poza tym zaczęłam chodzić do biblioteki się uczyć i widzę już tego pierwsze efekty. :)) Postanowiłam więc następne 2 miesiące w większości spędzić w tym miejscu i wracać do mieszkania tylko spać - good. Zobaczymy jak to będzie, ale na razie jestem dobrej myśli.
Majówkę spędziłam w Tatrach. Codzienne chodzenie po górach to było to czego potrzebowałam. Cudownie jest mieć zdjęcia z Kasprowego Wierchu w pełnym słońcu i ze śniegiem dookoła w maju. :3 Pewnego wieczoru jak wyleciałam na chwilę z łazienki w staniku sportowym to kolega bardzo pochwalił mnie za moją figurę, powiedział, że tak mam trzymać i że mega super!!! A od niego wiem, że komplementy są prawdziwe. :)
Impreza urodzinowa, która odbyła się miesiąc temu była bardzo udana! Goście dopisali, pojawił się nawet S., który zaskoczył mnie, że jednak postanowił się zjawić. Musiałam odprowadzać dwójkę kolegów, którzy niedomogli (ale byłam im to winna), mało miałam czasu dla wszystkich, ale zabawa trwała do 7:00 rano, było warto. :))
Teraz spać, przed spaniem poczytam jeszcze trochę na jutro, a od jutra znów wskakujemy na najwyższe obroty.
Dobranoc. :**