Witam!
Jejj, nie potrafię na dobre wrócić. No bo co mam Wam pisać? Że kolejny raz zwalam i nie daję rady? Cóż, przez ponad tydzień chorowałam i nie mogłam się wygrzebać. W końcu wracam do formy, byłam już raz ponownie na siłowni, brakowało mi tego.
Nie umiem wyjść z kompulsji. Tzn. wychodzę na kilka dni, potem to wraca. Nie opuszcza przez kilka dni. Potem znów walczę i tak ciągle. Nie mam pojęcia jak sobie z tym poradzić, żeby nie działało tylko na chwilę, eh. Teraz dwa dni jestem na czysto, znów zaczynam tą walkę z wiatrakami. Hehs, ciekawe ile teraz dam radę wytrzymać. :)) Dzisiaj już było blisko załamania, ale skończyło się na dodatkowych dwóch waflach ryżowych co patrząc na ogólny bilans i tak wypadło bardzo dobrze i zaspokoiło głód, także dzień zaliczam do udanych. Oby takich jak najwięcej.
Poza tym sądzę, że nakłada sie na to moje ogólne samopoczucie. Wewnętrzna pustka jakaś mnie ogarnęła i poczucie samotności. Może złość, frustracja? Sama już nie wiem. Boli mnie brak osoby, której mogłabym powiedzieć jak bardzo mi smutno, która by nie pocieszała, nie głaskała po głowie, tylko takiej, która by była, wysłuchała i zrozumiała, tyle mi wystarczy. Chciałabym komuś powiedzieć jak bardzo sobie momentami nie radzę z różnymi sprawami.
Boli mnie również fakt, że za każdym razem dzieje się tak, że mam z kimś dobry kontakt, potem poznaję tą osobę z jakimś z moich znajomych i nagle ja schodzę na daaaaleki plan. Tak się dzieje w sumie odkąd pamiętam i powinnam przywyknąć, ale nie, to mimo wszystko dalej na mnie działa. Teraz moja współlokatorka ciągle wychodzi z chłopakami z mojej grupy, mnie nawet nie spytają czy chcę z nimi iść. Ja siedzę w domu przy zamulonej muzyce i z chęcią pochłonięcia całej zawartości lodówki, a ona bawi się z nimi w najlepsze i przychodząc opowiada jak było zajebiście. :))
Dodatkowo nadal myślę, że jestem za głupia na studia na których jestem. Jak można tyle siedzieć nad tym wszystkim i nadal umieć tylko marny procent z tego? Mam przynajmniej takie wrażenie, że wszyscy wiedzą więcej ode mnie.
Tak, wiem, problemy pierwszego świata. Wybaczcie, że zaśmiecam tym tą notkę, ale nie mam się komu na ten temat wygadać. To jest jedyne miejsce, gdzie mogę być w pełni sobą. Potrzebuję chyba chwili pobycia sama ze sobą...
A z plusów to byłam wczoraj na siłowni na "pound". Jak któraś chce odmiany i się wyżyć to jak tylko ma okazję to polecam, bardzo ciekawa opcja! Mam dzisiaj mega zakwasy, ledwo się schylam. :))
Postaram się jutro wrócić z nową energią do życia, zobaczymy jak ro będzie.
Trzymajcie się Robaczki. :*