Siemka!
Dzisiaj notka pisana szybciachem, bo cały dzień coś. Od rana na grobach, w jedno miejsce, w drugie, potem na kawę do babci i ciasto. Ciasto? Uhuhu, pierwszy raz od dawna nie zjadłam czegoś tylko dlatego "bo leży na stole" i "bo lubię". Wahałam się ciągle, że aaaa może wezmę, jeden kawałek, ale jednak stanęło na tym, że odsunęłam od siebie talerzyk. :)) Wieczorem także już myślałam, że się poddam, nagle poczułam, że nadchodzi napad, ale udało mi się go powstrzymać! Wzięłam tylko zaplanowany serek wiejski, zrobiłam herbatkę i uciekłam do pokoju zająć się nauką. Także listopad zaczynam w dobrym stylu. :)) Aktywności dzisiaj jako takiej nie było bo po 1. nadal nie jestem w pełni sił, a po 2. cały dzień zajęty. Chciałabym jutro iść na siłownię, ale zobaczymy jak się będę rano czuła...
Jeszcze chcę sobie coś tam poczytać z nauki, chociaż idzie mi to strasznie. Siedzę i siedzę, a mam wrażenie, że "pacze umiem, nie pacze, nie umiem"... Cóż, zobaczymy, może przez noc coś niecoś się ułoży...
Jutro wracam do studenckiego miasta, we wtorek dwa zaliczenia, w czwartek kolejne. Tak bardzo nie umiem, tak bardzo nie idzie.
Bilans:
I bio chlebek + dodatki + jajko na twardo
II talerz rosołu
III gotowana pierś z kurczaka + ziemniaki + ogórki z curry
IV kawa z mlekiem
V kromka chleba ze słonecznikiem z dodatkami + serek wiejski lekki
Łącznie: 1220 / 1500 kcal