Zamykam oczy. Widzę lazur rozprzestrzeniający się od mych stóp aż po horyzont. Delikatne, spienione obłoki muskają moje stopy. Co czuję? Wolność. Tę upragnioną przez wszystkich wolność wciąganą przez nozdrza. Rozsadza moje płuca. Czuję, że mogę wszystko, a jednocześnie nie jestem w stanie postawić kroku. W głębi duszy modlę się, by te obłoczki przybrały monstrualne rozmiary i pochłąnęły mnie w głębię lazuru.
Otwieram oczy. Widzę pustą przestrzeń. Zapalam papierosa. Teraz płuca rozsadza szary dym.
Sumienie czuje zawód.
A w sercu nie czuję nic.