Nie mam już siły na walkę z samą sobą.
Nie umiem sobie poradzić z tym wszystkim.
Nie umiem się cieszyć życiem tak jak umieją inni.
Nienawidzę się, to słowa pewne prawdy.
I nienawidzę tych wieczorów, kiedy nie dostrzegam sensu w niczym.
W całej własnej egzystencji.
Kiedy mam wrażenie, że spieprzyłam wszystko, co tylko mogłam.
I że dalej to robię.
Że zawsze będę taka jaka jestem.
Kiedy widzę, jak bardzo mój świat różni się od tego, jakim chciałam, żeby był.
Bardzo ponure są takie wieczory.
I zimne. I bezadziejne. Zupełnie jak ja.