od rana: 2 i pół godziny na rowerze (pojechałam dalej niż się spodziewałam : p) i prawie 2 godziny spaceru, a o 17 narty wodne, albo kajaki. jem więc dzisiaj trochę większe porcje, żeby podołać temu wszystkiemu.
cieszę się i chudnę. mnóstwo czasu spędzam w kuchni na przygotowywaniu posiłków dla znajomych. piekę ciasta, lepię pierogi. : p i nie podjadam! tyle wdycham tych zapachów podczas przygotowywania, że mi się jeść zupełnie odechciewa. czuję się jakbym całą lodówkę wyjadła. mówię Wam, dobry sposób. pachnie aż do obrzydzenia.
do mojego pokoju właśnie weszła mama, żeby wcisnąć mi coś do jedzenia. znacie to? "chcesz banana? to może nektarynkę? kupiłam lody, są w lodówce, chcesz? a może galaretkę? z brzoskwiniami zrobiłam. zrobić ci kisiel?" zwykle mnie to wkurza, ale tyle mi się endorfin wydziela przez sport, że śmiać mi się tylko chce z tego wszystkiego.
miłego dnia Wam życzę, bez niepotrzebnych kalorii! : ) : ******