Lubię to zdjęcie. Chyba z wakacji. Chyba. Jak miałam fazę. Podziwiam Sadako, że to wszystko znosiła. No i dalej znosi. :3
Wiecie jak to jest, jak czujecie się naprawdę beznadziejnie, kręci wam się w głowie i tak dalej i nagle ktoś ciągnie was do jakiegoś głupiego muzeum? Tłuczecie się autobusem przez pół godziny. Na miejscu jest pełno dzieci. Biegają i krzyczą. Do tego wystawa jest totalnie beznadziejna. Idziecie na przystanek zastanawiając się co by się stało gdybyście się rzucili po auto. Ze smutkiem zauważacie, że nic nie jedzie po pasie, który znajduje się najbliżej was. Czekacie na autobus, jest wam zimno. Wchodzicie do środka. Cuchnie ziemniakami. Wkurwiacie się jeszcze bardziej. W domu czujecie się gorzej niż przed wyjściem. Mówicie, że 'lepiej umrzeć niż być kłamcą' i zasypiacie. Budzicie się po kilku godzinach. Zepsuty komputer sam się naprawił. Ludzie, którzy robią z waszego życia piekło wciąż tu są. Próbujecie się uspokoić, ale nie wychodzi. Mama daje wam jakieś tabletki. Udajecie, że je połykacie, a tak naprawdę lądują w koszu na śmieci. Włączacie komputer i wreszcie możecie porozmawiać z ludźmi, którzy.. no po prostu są zajebiści. Chcielibyście mieć ich wszystkich blisko siebie, ale się nie da. Chcecie im powiedzieć jak bardzo ich kochacie, ale przecież oni o tym wiedzą. I jesteście im wdzięczni za to, że są. Dziękuję Wam. <3
Masakra - Dzień 4.
Za dużo jak dla mnie. Znowu pojawia się kwestia przestrzegania zasad dotyczących mojej jebanej prywatności. Nie wiesz, że mam obsesję na tym punkcie, no nie?
It's okay to be gay.
Wczorajsze hasło dnia.