Nie pierwszy raz marnotrawie bezdusznie mój cenny czas w oczekiwaniu, godzinnym wyczekiwaniu.
Jest w tym jakiś ukryty harmonogram, przebiegle skraty plan.
Więcej to niż przyszłość o której tyle myślimy,stawiając ją na życiowym piedestale. Gnamy po jutro, po dni za kilka dni, po lata które będę
za kolejne lata. Odkładamy marzenia na rzecz marzeń przyszłościowych. Odkładamy pieniądze, oszczędzamy, zbieramy.
Zapominamy w tej walce o przepiękną przyszłość, że dziejemy się tu i teraz, bez ukrytych drognym druczkiem treści zapominamy
by chwytać wspaniałe dni, realizować skrywane marzenia, możliwe do spełnienia już dziś, w tym momencie. Rezygnujemy na rzecz przyszości.
Przyszłościowe myślenie nie do końca ma sens i tak wszyscy kiedyś pójdziemy do ziemi.
Może by tak lepiej carpe diem?
Żałuję dziś, że jestem tylko małym człowiekiem z głową którą władają procesy chemiczne, nad którymi tak do końca czasbami nie mam kontroli
- jak każdy z nas, chociaż naiwnie wierzymy, że nad sobą mamy sto procent kontroli i że nasze emocje i uczucia są - nasze.
Żałuje dziś, że mam świadomość swojego chemicznego składu, swojego biologicznego istnienia - które zamiast upraszczać - utrudnia jesczez bardziej, zaburza trybiki w głowie, włączając procesy z którymi nie chcę mieć nic wspólnego. Od tak to się dzieje, gdy nie chcemy.
Reakcja chemiczna na zbyt długi dzień to skomlikowanie procesy w głowie które władają moimi myślami tuź po zmroku. Bania mała, o.