Tęskniłam za Nim. Jeszcze dwa dni temu płakałam jak małe dziecko, a dziś? Dziś już tego nie czuję. Czy to minęło? Czy przestaje Go kochać? Mogę spokojnie usiąść i oglądać film nie martwiąc się o Niego, nie myśląc czy On myśli o mnie, co robi, czy tęskni. Z jednej strony jest mi lżej. Nie chciałam się czuć tak okropnie jak dwa dni temu. Nie potrafiłam sobie z tym poradzić, a On ie potrafił mnie zrozumieć. I mimo, że zaprzeczał wszelkim moim wątpliwościom- nie słuchałam Go. Nie wierzę w Jego słowa, bo nie widzę Jego czynów. Jak błedne koło ja swoje, a On swoje. Nie rozumiał mnie, nie próbował nawet zrozumieć. Chyba to mnie wykończyło. Ta obojętność, samotność. I nie jest mi dzisiaj wszystko jedno, ale odpuszczam. Nie zasłużyłam sobie na to, a więc nie będę już się więcej poświęcać. Poświęciłam za wiele; dosłownie wszystko, a w zamian chciałam tylko Jego. Jego bliskości i czułości, Jego troski, ciepła, miłości, szczerości, zainteresowania, zrozumienia, obecności, dobroci, kochania. By po prostu byl. By się martwił o mnie i dbał o mnie. By pytał czy tęsknie i mówił, ze sam tęskni. By potrzebował mnie i tego, że Go kocham. By chciał być i by był zazdrosny. Ale najwyraźniej za dużo od Niego wymagam, proszę o wiele. I nie mogę być zła na Niego, że On tego nie czuję, nie potrzebuje i nie chce. Jestem zła na siebie, że ja chciałam Mu to wszystko dać, że dałam Mu wszystko i nie zostałam z niczym. Po raz kolejny poświęciłam za dużo dla kogoś kogo kocham. Jestem zła na siebie, że wiele razy spotkało mnie coś równie złego, a ja znowu się zapomniałam. Jestem zła na siebie, dlatego odpuszczam.
-Impreseed.
Witajcie !
Co u Was słychać? Ja końcówka wakacji?
Pozdrawiam!