Dwa miesiące później:
-Państwa córka jest maksymalnie wycieńczona, nie jadła pewnie od kilku dni, odwodnienie daje w kość całemu ciału, narządy się buntują nie chcą pracować, musimy zatrzymać ją na obserwacje, będzie też raczej potrzebny psycholog, obawiamy się że to anoreksja.-Lekarz powiedział do moich rodziców siedzących przy moim szpitalnym łóżku i wtedy właśnie po raz pierwszy usłyszałam o anoreksji jako mojej chorobie.
Nie chciałam dopuścić do siebie myśli o tak strasznej chorobie, przecież to nie mogło być prawdą, nie poszłam w ślady tych wszystkich dziewczyn z książek które czytałam, nie dała bym rady...
Nie chciałam wierzyć, odrzucałam od siebie myśli a jednak... Okazałam się być taka jak wszystkie bohaterki moich ulubionych książek, od dwóch miesięcy nie spożyłam normalnego posiłku, wszystko zwracałam albo wylewałam kiedy nie patrzyli czy jem.
Rodzice byli zadowoleni z tego ze końcu pochłaniam posiłki, ze jem słodkości które kupują i jestem niby normalna, mama zaniepokoiła się dopiero jakieś 2 no może 3 tygodnie temu kiedy nie dało się już ukryć tego ze moje wszystkie ubrania są na mnie choć o kilka rozmiarów za duże.
Schudłam do swojej wymarzonej wagi, a nawet więcej bo aktualnie ważyłam 49 kilo i chciałam zrzucić jeszcze trochę z ud i brzucha bo nie wyglądały zbyt estetycznie/
Kiedy lekarz wyszedł z sali ojca ogarnęła furia.
-Jak to anoreksja? Co ty z sobą dziewczyno robisz. Przecież jadłaś normalnie! Przecież Cie pilnowałem!-Krzyczał chodząc po sali.
-Tato nie krzycz, to nie twoja wina, nawet nie moja bo ja na pewno nie jestem chora.-Kłamałam aby ojciec choć trochę opanował gniew.
-Jesteś chora, jesteś poważnie chora Iga! Musisz się wziąć w garść, jeść i nie katować się tymi ćwiczeniami! Przecież czytałaś te wszystkie książki, nie możesz być taka jak te wszystkie wariatki.-Tato krzyknął mi prosto w twarz i mną potrząsną.
-Waldek uspokój się.-Mam odciągnęła go ode mnie.
-Teraz jej tak nie pomożesz, jutro załatwimy psychologa, jak będzie trzeba to szpital też, musimy jej pomóc, wspierać ja, ona z tego wyjdzie.-Mama pocałowała mnie w czubek nosa i spojrzała na ojca.
-Masz racje, musimy jej pomóc, nie wyobrażam sobie żeby skończyła jak te wszystkie... Nie ona, nie nasza księżniczka.-Tato przytulił mnie i mamę na raz i pocałował mnie w czoło.
-Obiecuje, zmienię się.-Szepnęłam ze łzami w oczach , a tak na prawdę myślałam już tylko jak tu wymigać się od jedzenia obiadu który mieli podać za kilka minut.
Następnego dnia rodzice zabrali mnie z szpitala i zawieźli do prywatnej kliniki w której miałam spędzić co najmniej kilka dni, miałam tam przejść terapie z psychologiem, przemyśleć, zmienić się.
-Masz na imię Iga, prawda?-Zapytała starsza siwa kobieta, która niby miała być moim psychologiem.
-Tak, jestem Iga.-Uśmiechnęłam się szeroko. Postanowiła grać skruchę, wszystko niby rozumieć i nie okazywać tego ze nie chcę przytyć tak jak wpajano mi że muszę.
-Masz problem z jedzeniem a raczej z tym ze tego jedzenia nie jesz.-Psycholog spojrzała na mnie. Przytaknęłam jej a ta dalej prowadziła jakby dochodzenie. Po kilkunastu minutach rozmowy miałam jej dość, była stara, nic nie rozumiała i jej zdanie było tym jedynym poprawnym.
Nie odzywałam się za dużo, przytakiwałam, mówiłam same rzeczy w stylu zmienię się, będę jeść, już znam swój błąd. Najwidoczniej uwierzyła, wypuściłam mnie po kilku godzinach, musiałam zostać tam na noc, dostałam pokój z inną dziewczyną, tylko ze ona była chora na anoreksje, to było widać, byłą taka chudziutka.
Moje ciało było kilkakrotnie większe od jej choć ona wmawiała mi ze waży tyle samo, nie wierzyłam, widziałam przecież jak jest na prawdę.
Spędziłam na rozmowie z Niną, b tak właśnie miała na imię dziewczyna, całą noc, tłumaczyła mi ze nie warto ze mam się ratować puki mam czas, bo jej już nic nie pozostało.
Kiedy mówiłam że nie jestem chora, ze przecież jestem tak potwornie gruba przewracała tylko oczami, śmiałą się i powtarzała żebym spojrzała na nią, a przecież ona była szczuplejsza!
Po trzech dniach terapii, spotkań z dziewczynami jak i chłopakami chorymi na anoreksje bądź bulimie wyszłam do domu, psycholog stwierdziła ze jestem w stanie sama sobie poradzić, rodzice byli w niebo wzięci...
Coś mało was czyta ;c
Szkoda ;c