Dzis ulubionym daniem sa slowa, bo tylko ten smak moge wymieszac z kojacym zapachem Twojej skory.
Napinam miesnie w slodkim oczekiwaniu tajfunu negatywnych emocji. Nie nadejda. Dzis jestem Twoim wyrzutem sumienia. Poczatkiem Twoich grzechow i jedynym lekarstwem na nie. Opatrujemy poraniona dusze i oczyszczamy ja z brudow niewypowiedzianej ciszy. Grzech leczymy grzechem tlumaczac jedno drugim.
Dokladnie mieszamy starannie wymierzone dawki groteski i makabreski tworzac niekonczacy sie sen o rzeczywistosci, ktory wdychamy razem z bialym proszkiem - zbedne urozmaicenie. Poszukam zrozumienia, akuratnie omijajac zwloki zapomnianych uczuc. Gleboko odetchne poczuciem bezpieczenstwa. Obciazam Twoj umysl zabawa slowna, splatam znaczenia i odziewam w nowe definicje.
Czyz nie jestem dla Ciebia atrakcyjna dlatego, ze przezywam mocno i gwaltownie?
Subtelnosc utozsamiamy z pieknem.
Ptaki z wolnoscia.
A mnie z liczba trzech szostek.