rodział 1 - przebudzenie
Mknęłam przez las w zaskakująco szybkim tempie. Byłam przestraszona. Biegłam ku północy. Bałam się. Strasznie się bałam. Ale czego? Co mogło spowodować ten stan?
Poczułam chłód, po czym nagły atak gorąca. Co się dzieje?!
Nagle spojrzałam na to z zupełnie innej perspektywy. To było tak, jakby ktoś biegł przede mną i to wszystko nagrywał.
Miałam na sobie szeroką, męską koszule i wytarte dżinsy. Moje ubrania były podarte i całe we krwi. Włosy miałam rozczochrane i przyozdobione w runo leśne.
Co się stało i co spowodowało taki, a nie inny mój stan? Do kogo należała krew z mojej koszuli? Czy mogłam kogoś zabić? Nic nie pamiętałam.
Gwałtownie stanęłam. Przed moją twarzą ukazało się dziecko. Mała, bezbronna dziewczynka... Spojrzała na mnie pustym wzrokiem. Wpatrywała się we mnie tak, jakby kogoś szukała.
- Mamo... - szepnęła.
Ale jak ja mogłam być jej matką? Miałam dopiero 16 lat, a ta dziewczynka najwyżej dziesięć.
Przed oczami ukazał mi się inny obraz mnie. Byłam... dorosła...
Wszystko we mnie krzyczało, abym zabierała dziecko i uciekała jak najdalej się da. Postanowiłam nie zadzierać z intuicją.
Podeszłam bliżej dziewczynki. Chciałam już wziąć ją za rękę, kiedy coś mnie odepchnęło. Z całej siły uderzyło mnie w brzuch z taką siłą, że niemal uderzyłam o drzewo. To było zwierze. Złapało dziewczynkę i odepchnęło do tyłu.
Dostrzegłam potężny klif. Ale jak to możliwe? Przecież go tu nie było! Była tylko trawa i nic więcej! A może tylko tak mi się zdawało? To coś, co właśnie zabiło moją córeczkę, spychając ją w przepaść, stanęło na przeciwko mnie i spojrzało mi głęboko w oczy. Ujrzałam w nich strach.
- Nie! - Krzyknęłam, gdyż wiedziałam już, że nie znając mojego dziecka, nie zobaczę go już nigdy w życiu na oczy. Zabolało.
Zdałam sobie sprawę z tego, że pokochałam tą dziewczynkę. Jak on mógł to zrobić? Co to dziecko mu zrobiło? Przecież ona była taka niewinna...
Przyjrzałam się bliżej temu zwierzęciu. Stał przede mną potężny tygrys. Powoli otworzył gębę, prezentując przede mną pas idealnych kłów. Bał się mnie. Widziałam to w jego oczach... Ale dlaczego takie wielkie, groźne zwierze bało się akurat mnie? Wobec niego ja też byłam tylko małym dzieckiem - taka bezsilna... Gdyby tylko chciał, mógłby na mnie skoczyć i jednym machnięciem łapy mnie zabić. Nie byłby to dla niego problem.
Przypomniałam sobie, co właśnie zrobiło to zwierze. Zabiło mi moją córkę. Chociaż pierwszy raz widziałam ją na oczy i to znacznie krótko, bo zaledwie kilka sekund, wiedziałam, że nie kłamała, mówiąc do mnie "mamo". Ona była moją córką. Ja to wiedziałam. Ale dlaczego on ją zabił? Co nim kierowało?!
Nie wiem skąd i nie wiem jak, ale pojawiłam się przy tygrysie. Momentalnie cofnął się o jeden, wielki krok. Z mojego gardła wydobyło się jedno, małe "bu", gdy wbrew sobie urwałam się w stronę zwierzęcia. Byłam taka szybka...
Tygrys stał na końcu klifu. Tylko jeszcze jeden, malutki kroczek i spadnie. Niczego więcej teraz nie pragnęłam. W jego oczach znowu zobaczyłam strach. Rzuciłam się na niego. Byłam bardzo silna. Dość silna, aby go zabić.
Już po chwili unosiłam się w powietrzu. Byłam jednak aż za silna. Uderzyłam go z taką siłą, że sama spadałam w dół. Odwróciłam wzrok. Zanim się zorientowałam, tygrys leżał już martwy na ziemi. Zleciał bardzo szybko, co oznaczałoby, że jest bardzo ciężki. W takim razie, za kilka sekund ja też miałam pożegnać się z życiem.
Przed moimi oczami ukazało się dziecko. To było moje dziecko! Jakim cudem ono jeszcze żyło?
Na kamienistym podłożu, o które miałam się rozbić było teraz jezioro. Ale jak to możliwe?
- Mamo - zawołała swoim słodkim głosikiem - nurkuj!
A miałam jakieś inne wyjście? Coraz szybciej zbliżałam się do ziemi. Chociaż na dole widziałam wodę, wciąż nie byłam pewna, czy przeżyję. Zbliżał się koniec mojej przygody w powietrzu. Rozbiłam się o taflę wody...