Nie mogła tego stracić... mieli przecież najwspanialszą receptę na szczęście; pragnienie na bazie wielkiej miłości smakowało wyśmienicie, a doprawione szczyptą zaufania i odrobiną przyjaźni było rajem. Do dziś czuła oszałamiający zapach pierwszych kwiatów, jakie od niego dostała i jakby to było wczoraj, wciąż miała w pamięci tę pierwszą, cudowną noc w pokoju siedemset trzydzieści dwa w hotelu Palace. Z tarasu na trzydziestym piętrze oglądała zmierzch, który malował się purpurą i szkarłatem nieba. Gorące ciała nie pozwalały się ochłodzić powiewem wiatru, który jak złodziej wkradał się przez otwarte drzwi.
Przypomniała sobie wszystkie, najpiękniejsze chwile, byle tylko przegnać ten paraliżujący od wewnątrz strach. Nadzieja jednak nie pozwalała zatracić się w nim bez reszty. Kochała za bardzo, żeby móc pozwolić mu odejść...
Urlop. Będę odpoczywać... Bezkarnie spać do południa i zarywać noce. Uwielbiam to.