Something wonderful is about to happen.
Szalenie się cieszę i rozpiera mnie słońce, kiedy myślę o tym, że już prawie pozbyłam się nienawiści do siebie samej. Do swojego ciała. Do swojego umysłu. Napisałam "prawie", żeby nie chwalić dnia przed zachodem słońca, bo gdzieś to ziarenko we mnie siedzi. Liczę na to, że nie dam mu odpowiedniego gruntu, by się rozrosło i zdusiło mnie, odbierając soki życiowe. Teraz będę dbać o te ziarna optymizmu i siły. Jestem z siebie dumna za każdym razem, kiedy udaje mi się pokonać jakąś negatywną, obraźliwą myśl. Czuję, że znów wychodzę na prostą i jest znaczenie więcej słonecznych dni w moim życiu, niż tych ponurych. Choć niebo ostatnio niezmiennie płacze szarością, ja mam słońce w sobie. Ja mam w sobie wiosnę. Niech wszystko kwitnie!
Cieszę się, że wiele dziewczyn tutaj stawia na zdrowe odżywianie i ma mądre podejście do odchudzania. :)
A mój bilans dziś nieco dziwny. To dlatego, że od razu po szkole wybrałam się na zakupy. Wreszcie znalazłam w swoim cudownym hipermarkecie kiełki, ale nie kupiłam ich, bo niedługo zacznie się u mnie jedzeniowy chaos. W zasadzie zaplanuję jeszcze tylko jutro, a zważę się w sobotę, zamiast w niedzielę. Myślę, że nie będę ważyć zbyt mało. Liczę na ok. 44-44,5kg.
Bilans:
6:30 woda z cytryną i kawa
6:45 dwie kromki chleba razowego z serkiem wiejskim z miodem 342kcal
9:45 Activia 109kcal
12:30 jabłko, dwa wafle ryżowe 150kcal
15:00 batonik Chocapic i sok owocowy 200kcal
18:00 30g makarony razowego z rybką w sosie pomidorowym 280kcal
1081kcal
Jeszcze trzeba do tego dodać troszkę popróbowanego bigosu, bo mama wzięła mnie na degustatora, chociaż wcale się na takim jedzeniu nie znam. ;P
Ćwiczenia:
ćwiczenia na ręce
ćwiczenia na nogi
ćwiczenia na brzuch
Miłego wieczoru : >
PS Nie będę miała czasu pisać jutro, ani w weekend, więc żegnam się z Wami do poniedziałku. ;) Mam nadzieję, że te trzy dni dobrze Wam pójda. :)