Pragnij i walcz.
Jestem zazdrosna i chciałabym mieć wszystko w mgnieniu oka. Wyrastałam w poczuciu, że dostaję, co zechcę, a nawet nie dostaję, tylko od razu mam. Z jakiejś woli absolutu, w tajemniczym ogrodzie, magicznym kosmosie, którego stanowię centrum. Zawsze mi się wydawało, że to świat ma obowiązki wobec mnie, a nie ja wobec świata. Teoretycznie dorastam, może powinnam stawać się bardziej dojrzała, a ja jestem coraz większym dzieckiem, które na nowo ciekawie odkrywa świat i wścibia nos w każdy jego zakamarek w wiecznym zdziwieniu i zachwycie. Odrabiam swój wieloletni egoizm i otwieram się na życie. Przecież czeka nas świat.
Piszę sobie to i zastanawiam nad swoim życiem, bo ta walka z kilogramami to duża próba dla mojej niecierpliwej osobowości, chciałabym przy tym stać się kimś lepszym, bardziej wartościowym. Nauczyć czegoś.
Idę dzisiaj do piaskownicy po piasek do hula-hop i do butelek. Męczy mnie kręcenie pustym, dziecięcym hula-hop, a butelki potrzebuję napełnić, bo nie posiadam ciężarków (muszę zakupić) do ćwiczenia rąk.
A tak, tak. Zamierzenia z obrazka zamierzam zastosować. ;)
Tymczasem bilans...
8:15 szklanka wody z cytryną i kawa
8:35 dwie kromki chleba razowego z Zotarellą i pomidorem 200kcal - ostatni raz ;D
11:30 Activia 108kcal
14:10 warzywa na patelnię z piersią z kurczaka i kromką chleba razowego 290kcal
16:00 jabłko 60kcal
19:15 jajko na miękko z kromką chleba razowego 150kcal
808kcal
Jeśli chodzi o ćwiczenia, to nie wiem czy dam radę. Dziś jem późno kolację, bo muszę wyjechać i możliwe, że nie będę miała już siły, żeby poćwiczyć.
Udanego dnia. : )