`ostatnie dwa miesiące...

Co by tu dużo mówić.

Na zielonej szkołe było fajnie. Była w pokoju z Olą na poddaszu. Nie spanie przez całe noce, chodzenie do dziewczyn. Poznawanie nowych ludzi... I takie tam pierdoły.

Po zielonej szkole myślałam że coś jednak się polepszyło. Ni chuj, to tylko moja głupia nadzieja.

W maju wymyśliłam jakże żałosny plan. Niektórzy wiedzą o nim tzn.(Daria K, Martyna J, Magda D, Gosia R, Karina S i Ola M.)

tyle osób o nim wie.

Jeszcze z maja zapamiętałam swoje imieniny, choć już mi przeszło w miare.

Zawody minęły jakoś szybko. IV miejsce - piłka nożna. <---- najgorsze miejsce dla sportowca.

Powiedzmy że maj był w miare udanym miesiącem... A czerwiec...

Jak narazie jest można powiedzieć że jest dobrze, nawet bardzo.

Dzień dziecka w szkole.... Było spoko. Nasza genialna scenka z "Stowarzyszenia Umarłych Poetow"

Później dowiedziałam się od Martyny że nie chce abym jechała z nią na obóz. Nie ma to jak dostać prosto w serce już drugi raz na ten sam temat. Wole zapomnieć o tym pierwszym... No dobra, i tak nie zapomne.

Potem piątek z Martyną w Manufakturze, klopoty z tramwajem, spotkanie Mateusza w drodze na bal itd.

pewien poniedziałek w sali 302 z Kariną, to była po prostu dość głupie jak teraz o tym myśle.

W następne dni zaszczycił nas Tyjan swoją obecnością a w środę kłótnia z Maciążak na temat  głównie Kariny.

Czwartek skate-park i pierdoły. Piątek nic tak naprawd, nie licząc jednego słowa. Wczoraj też nic się nie dzialo.

Dopiero dziś dzień minął bez problemow, o nie.... A jednak. Wkoncu poczułam się lekko odrzucona. Szczera rozmowa z Darią mi poprawiła humor. Wkońcu tyle się powstrzymywałam aby nie powiedzieć. Ale się ciesze że jednak to się stało.

Pozostało tak mało czasu do piątku. Ku*wa. Ciekawe czy dam jebaną radę. Na szczecie jedną rozmowę mam już za sobą.