* * *
Ciche buczenie rozpraszało ciszę pokoju, wyganiając ją w kąt. Skrzypienie starego łóżka i regularne trzaśnięcia drzwi, dopełniały szpitalny podkład. Delikatna zasłona ustawiona wokół niczym parawan, stanowiła ściany więzienia niezliczonych pacjentów. Poza pokojem, tuż pod drzwiami ludzie toczyli nierówny bój z rzędami ustawionych krzeseł. Wiecznie było ich za mało. Nie mogły pomieścić zainteresowanych losem tych, którzy leżeli wewnątrz sali, nad którą błyskał napis OIOM. Setki milionów złotych inwestowane w sprzęt medyczny, by choć odrobinę przysłonić kruchość ludzkiego życia. W tym konkretnym przypadku nie okazało się ono jednak takie kruche.
Nie trafił.. Niczym pierdolony Werter XXI wieku, skończyć chciał z hukiem, a nie trafił. Krew? Jasne, z rozbitego łba mógł jeszcze wyciec płyn mózgowo-rdzeniowy, ale padło na jego czerwoną koleżankę. Kula musnęła skroń, a rykoszet powędrował w krótką wycieczkę na najbliższy trawnik. Stachu i Adam spanikowali. Gołowąsom zabrakło opanowania i rozpętali nielichą aferę. Zanim przyjechała karetka, zdążyła się nawinąć nawet jakaś dziennikarka. Zupełnie przypadkiem, ale materiał na artykuł w dziesiątkę. Dodatkowo setki smartfonów i niedoszły denat mógł ruszać w szranki o tytuł króla Youtube'a w kwestii wyświetleń. Cóż tu oglądać, blond chuderlak ze śmiesznie rozrzuconymi kończynami i krwawą plamą wokół głowy. Gapie liczyli na coś spektakularnego, ale przecież pavulon podaje się bez świadków, w ciasnym wnętrzu karetki. Ratownicy zwlekli chłopaka z chodnika i przez, krótką chwilę mignął mu przed oczami pas soczystej zieleni. Potem odpłynął. W szpitalu wspaniałomyślnie orzekli, że życiu nie zagraża niebezpieczeństwo, dali się podenerwować czekającym pod starym neonem OIOMu, po czym przenieśli na skrzydło neurologiczne.
Leżał teraz wbijając zielone ślepia w spękany, pewnie bez mała 40 letni sufit. Za cholerą nie mógł rozgryźć, do którego trafił szpitala. Starał się skupić myśli na tym, by nie rozważać co będzie, gdy dotrze pierwszy gość. Pewnie rodzice pomyślał ponuro. Wyobrażał sobie zawiedzioną i zapłakaną twarz matki oraz zaskoczone oblicze ojca. Nie miał ochoty widzieć teraz nikogo, ale nie mógł wydobyć z siebie głosu, by wspomnieć o tym pigule. Szturmem pośród gmatwaninę myśli wkroczył niebieski kubrak i żółta kamizelka. Werter, z którego zwykł się naigrywać, zagrał mu bezczelnie na nosie, serwując jeszcze gorszy los. Skoro przeżył, nie tylko będzie musiał się mierzyć ze starymi problemami, ale z całą górą nowych. Nie spadną na niego jak lawina, a będą się za nim wlekły, jak sfora psów za wojennym taborem.
Kurwa.. - zaklął cicho, próbując schować twarz w dłoniach. Nie dał rady.
Z trudem poruszał palcami, całe ciało było ciężkie jakby ważyło tyle co tona pierza. Zagapił się więc na powrót w sufit i w takim stanie zastał go wieczór. Teraz na nosie zatańczyła mu jego małostkowość. Nie chciał nikogo widzieć, nie chciał się tłumaczyć, ale wciąż zastanawiał się dlaczego jeszcze nikt go nie odwiedził. W końcu dotarł do niego jeden z genialnych elementów planu - nie wziął ze sobą żadnych dokumentów! Nie wiedzą kim jest. Tym lepiej, on nie miał zamiaru się przyznawać.
Dzień dobry, jak się pan czuje? - Drzwi uchyliło się lekko i przez szparę padło pytanie.
Jestem starszy aspirant Adam Lewiński, a to młodszy aspirant Stanisław Rymański, chcielibyśmy zadać panu kilka pytań. - Poznał ich od razu, kiedy tylko weszli.
To ci sami myśl pojawiła się, uświadamiając go nagle o konsekwencjach jakie miały nań czekać.
Czy pan mnie słyszy? - Stachu zapytał, nie widząc reakcji chłopaka, na to co przed chwilą powiedział jego partner.
Ty, on chyba jeszcze nie kontaktuje - szepnął po chwili do Adama, gdy jedyne czym zaszczycił go leżący to chłodne spojrzenie gdzieś ponad ich głowami.
Ale doktor powiedział, że powinno być z nim w porządku - Adam odparł tonem służbisty i ruszył w stronę łóżka.
Proszę pana, przyszliśmy przesłuchać pana w sprawie napaści na funkcjonariusza na służbie. Czy pamięta pan co się stało tydzień temu, czyli 10.05.2013?
Kolejne spojrzenie, tym razem bardziej pogardliwe i skierowane wprost na niespodziewanych gości.
Ty, no przecież on się na nas patrzy - głośno powiedział Stachu, stając obok okna. Spoglądał na chłopaka, ale ten stanowił dla niego wielką zagadkę. Oczy miał dziwne, niby zielone, ale poznaczone plamami. Spojrzenie twarde i prze krótki moment, zobaczył w nich zdecydowanie. Więcej, zobaczył determinację! I zanim zdążył przetrawić tę myśl, po co i dlaczego on się tak patrzy, spóźnił się ponownie. Tym razem ledwo zdążył się odezwać:
Adam! Kurwa, uważ.. - Krzyk urwał się, bo znowu było po fakcie.
Lewiński stał jak wryty obok łóżka, spoglądając ponownie na służbowego Walthera P-99. Tyle, że tym razem lufa skierowana była w stronę jego skroni..
imć Frycu the Lord