Zayn cz. II
Poszedł do salonu. Wyjął whisky i ulubione papierosy. Napił się, a następnie zapalił. Z ust wydobyła się szara chmura dymu. Podszedł do okna. W tamtej chwili sama nie wiedziałam czy zacznie się cieszyć czy płakać. Po raz kolejny postanowiłam się odezwać.
T: Zayn... jesteś na mnie zły?- Nie odpowiedział.
Obrócił się tylko i popatrzył na mnie przez kilka sekund. Wziął kolejnego bucha papierosa.
Z: Słuchaj. Jak Ty to sobie wszystko wyobrażasz co?! Myślisz, że wszystko będzie idealnie?! Że będziemy super szczęśliwą rodzinką?! Otóż nie...
T: Nie trzeba było mi robić dziecka...
Z: Aha. Czyli to moja wina! Oczywiście!
T: Nie krzycz na mnie!- rzuciłam w jego stronę. Zayn... Ty wcale nie chcesz być ojcem prawda? nie chcesz tego dziecka?-powiedziałam ze łzami w oczach.
Zayn efektownie obrócił się w stronę okna, zgasił papierosa, wziął jeszcze jednego łyka whisky po czym zaczął czegoś szukać. Chcąc załagodzić nie miłą atmosferę, otarłam oczy i odezwałam się.
T: Czegoś szukasz kochanie? W czymś Ci pomóc?- zaproponowałam.
Z: Wiesz gdzie są kluczyki od motoru?
T: Są w sypialni- na półce, ale chyba nie chcesz teraz nigdzie jechać? Przecież piłeś!
Z: Piłem i co z tego?- rzucił burzliwie, po czym wyszedł z pokoju.
Zanim powiedziedziałam co kolwiek, usłyszałam tylko trzaśnięcie drzwiami./ Domi