takie tam, woodstockowe. z pierwszego dnia chyba nawet.
powiem tak.
środa albo czwartek wybywam w góry.
Karpacz bodajże
i to jest fajne no bo przecież ile można siedzieć w domu
ale
no właśnie, ale
nie wiem dokładnie jeszcze kiedy wróce, wiem jednak wystarczający by wiedzieć że na jakieś 99% nie będzie mnie na finale Rock Nocą
i to mnie na swój sposób boli.
szału nie ma ale być to tam chciałam jednak mimo wszystko.
jak zwykle - życie.
+jakby mało było, znów nie moge pisać.
niedobrze. i niefajnie.
przepraszam geju.