-A powiedz mi, co zrobiłaś dzisiaj dla siebie?
-Dla kogo?
-Dla siebie. Dla tej małej, słodkiej, zołzowatej istotki , która w końcu powinna pomyśleć o sobie .
-Herbatę. Zrobiłam dla niej herbatę...
Nie wszystko jest takie proste.
Wieczór , noc - jak najbardziej na tak .
Pomijając już totalny, istny, konkretny mętlik i utratę gruntu pod nogami.
Nie ma większej straty czasu niż czekanie. Jakby nie było czekamy przecież nieustannie. Na autobus, na herbatę, na ulubiony film, na poszczególne osoby. Czekamy stojąc w korku w centrum miasta, w kolejce w sklepie, aż wystygnie kawa, aż skończą się reklamy. Czekamy na lato, słońce, śnieg i deszcz, lepszą pogodę, święta, na ciasto z piekarnika,na wakacje chociaż dopiero rok szkolny się zaczął i na weekend. Na lepsze czasy i w końcu na przyjaźń, gwiazdkę z nieba i miłość. ...Kiedyś jednak obudzimy się za starzy, za brzydcy, zbyt wycieńczeni, za grubi, za słabi, zbyt wypaleni, za mało kreatywni, pozbawieni ambicji i chęci na jakiekolwiek minimum... Jeśli nie będziemy starać się teraz, później już nic nie wynagrodzi nam straconych dni, dlatego rodzi się w mojej głowie pytanie.... Czy ja dzisiejszy dzień przeżyłam czy przeczekałam?