Wyłania się z cienia
Postać płomienia
Ogniem przypala me ciało
Chwyta za skronie
Ja zgięty w pokłonie
Proszę by nie bolało.
Nie słysząc błagania
ni jęków, ni łkania
Rzuca się na mą duszę
Ogniem przypala
Z precyzją Dedala
Wymierza mej duszy katusze
Na chwilę ustała
Nadzieja niemała
W duszy się mojej zatliła
Chcę stąd uciekać
Lecz ona już czeka
Zamiar mój dawno odkryła
Za kark mnie ściska
Ręka koścista
Śmierć w całej swojej piękności
Uciekam w sumienie
Gdzie zło rzuca cienie
W otchłań bezmiaru nicości