Zima się budzi.
Ja zasypiam.
Wiatr w kominie wygwizduje najstarszą kołysankę świata - o tym, gdzie był i co widział,
komu ukradkiem zsunął czapkę z głowy, z kim o poranku śpiewał przy goleniu i przez jakie lasy się przedzierał...
Lecz nawet największy krzykacz musi w końcu umilknąć. Im bliżej świtu, tym rychlej dziarska melodia przemienia się
w ciszę kryształowego układu śnieżnej powłoczki, którą ktoś misternie wyhaftował miliardami konstelacji małych
zimnych gwiazd.
Pierzyna rośnie miękkim puchem - zima się budzi.
Ja zasypiam.