Czasami nie wiadomo gdzie przelać słowa. Nie wiadomo jaki kształt nadać myślą i w co je odziać. Czy powinny lśnić białą radością, czy też bić czarną tęsknotą. Nie istnieje żaden odcień pomiędzy. Nie ma żadnego szarego środka, który definiowałby nadmiar wszelkich myśli tkwiących między prawym, a lewym uchem. Nie można wyczarować z dwóch skrajnie różnych kolorów taki, który zadowoliłby spragnioną duszę. A może istnieje? A może jest coś między czernią i bielą? Coś niosącego ukojenie?