Najprawdopodobniej kocham Go najmocniej na Świecie. Może nie jest to miłość rodem z Ballad, owianych romantyzmem i samym pięknem- ale kocham Go, każdego dnia, nie od Święta, kocham we wtorek, poniedziałek, pierwszy tydzień miesiąca, ostatni miesiąc roku. Kocham Go każdego dnia, bez wyjątku- czy pada deszcz, świeci słońce, podczas burzy, w Polską złotą Jesień i mroźną Zimę, w piękną Wiosnę i upalne Lato. Kiedy nie ma humoru i kiedy trapi Go coś innego. Kiedy się uśmiecha i emanuje ciepłem. Kocham Go kiedy jest dobrze, ale jeszcze mocniej kiedy jest źle. Napawam się dumom, kiedy przez drobne głupstwa na jego ustach pojawia się usmiech piękniejszy od tych Hollywodzkich. Napawam żalem i wstydem, kiedy zamiast radości, przyspażam zmartwień, czy uczuć o gorszym, pejoratywnym wydźwieku. Pragnąc jego szczęścia często zapominam, że nie tylko ja mu go dostarczam. Często altruistycznie, tak naprawdę kieruje się egoizmem, pragnę dawać mu szczęście, nieświadomie osaczając swoją osobą. Pomiędzy staraniami o czas, o uśmiech, o radość i o miłość, zapominam o najważniejszej z żeczy- nie tylko ja potrzebna jestem do samozadowolenia. A przecież to takie banalne. Moje szczęście ma w definicji tylko jego imię, jego przystojną twarz i ciepły uścisk ramion. On, On i tylko On umie sprawić, że jestem sobą. Tylko dzięki niemu chcę nad sobą pracować. Tylko jego uśmiechu pragnę ponad wszystko. Jest w moich oczach więcej niż ideałem. I tym samym pragnę być w jego brązowych ślipiach. Osobą, którą nie tylko będzie darzył miłością, ale też przyjaźnią. Chcę, żeby całe życie zleciało pod dźwiękiem jego głosu. Po prostu.
Inni zdjęcia: :) dorcia2700... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24