Wczoraj w kościele podczas kazania obudziło mnie jedno słowo: homoseksualizm. Nie chcę teraz zastanawiać się, dlaczego ta instytucja nie popiera związków ludzi 'innych', pod tym względem. Zastanawiam się nad tym hasłem, uwzględniając siebie w roli głownej. Nie, nie jestem lesbjiką. Ale jest we mnie pewna cząstka, pewien pierwiastek, który chciałby spróbować tego z dziewczyną. Dla jednych to dziwne, dla drugich pewnie nie. Moja najbliższa przyjaciółka należy do osób z pierwszego 'obozu'. Powiedziałabym nawet, że jest bardzo przeciwko, zrobiła dość jednoznaczną minę, kiedy powiedziałabym o mojej zachciance- przygodzie z dziewczyną. Dla mnie to normalne, że chcę spróbować czegoś odmiennego. Ale może to właśnie przez to..