Tak trudno mi uwierzyć, że to już 15 rok mija, od kiedy się znamy.
Od kiedy przyszłaś na świat, 15- ego września 1995 roku.
Od kołyski.
Nie wiesz, jak dobrze pamiętam każdą wiosnę, gdy razem wypatrywałyśmy pierwszych przebiśniegów, jeżdząc na twojej zółtej, angielskiej hulajnodze z czarno-białym siedzeniem.
Każde lato spędzane na kółku, gdy śmigałyśmy na wielkich składakach i szukałyśmy czterolistnych koniczynek ( i to ja je zawsze znajdowałam, hah! )
Każdą jesień podczas której wdrapywałyśmy się na dach i zrzucałyśmy orzechy na głowę ludziom przechodzącym w dróżce.
I każdą, mroźną zimę podczas której lepiłyśmy zjeżdzalnie z zasp i zawsze miałam potem odmrożony tyłek.
I zdołałaś przez te wiele lat zapracować na wielki szacunek ,bezgraniczne zaufanie którymi Cię darzę.
Z Tobą zawsze mogę się śmiać, milczeć, a nawet wypłakać w Twój rękaw. I wiem, że zawsze mogę liczyć na twoją pomoc.Że zawsze mnie pocieszysz, gdy ryczę przez jakiegoś prymitywa, którego nieopacznie obdarzyłam zbyt dużym uczuciem.
Ale masz też swój darkside, i coś co uwielbiają w Tobie faceci.
I kocham, kocham to gdy idę z Tobą po ullicy a goście wpadają na drzewa i słupy, gdy oczy latają im z góry na dół, gdy czerwienią się ich twarze, gdy tak bardzo świecą im się oczka, gdy masz na sobie spódnicę.
S T O L A T K A S I U, habibi!