Dlaczegoto my mamy cierpieć, wylewając ocean łez? nie przesypiać nocy, dławiąc sięwspomnieniami? zamieńmy się rolami z mężczyznami. Zacznijmy się zabawiać,każdym napotkanym facetem, bez skrupułów. wykorzystujmy i pozostawiajmy bezsłowa. Jeździjmy na kilka frontów, mając w poważaniu ich uczucia. Wpisując wswoich magicznych notesikach 'zaliczony-odstawiony'. zero zaangażowania,emocji. Wypierzmy się ze wszelkiego uczucia i bądźmy bezwzględne do granicmożliwości. Niech choć przez ułamek sekundy zastanowią się, jak to jest płakaćz powodu nieodwzajemnionych uderzeń serca.
Witaj w XXI wieku, gdzie "na zawsze" trwa od kilku dni do kilku tygodni,gdzie "kocham" stało się zwykłym słowem rzucanym na wiatr, a"miłość" to pisanie na gg i zmienienie statusu związku na facebook'u.Gdzie skąpo ubrane nastolatki puszczają się na lewo i prawo myśląc, że sądorosłe, gdzie młodzież nie wyobraża sobie imprezy bez alkoholu
Terazserce mam pęknięte na połowie, z którego jedna część przestać myśleć o Tobienie może... Mówiłeś, ze kochasz... Wierzyłam Ci... Nie wiedziałam, zekłamiesz... Nie myślałam o tym nawet... Teraz juz koniec nasz... Juz nie ma, niebędzie nigdy nas... Niepotrzebne: Oczy... gdy Cie nie widza Usta... gdy Cie niecaluja Uszy... gdy Cie nie slusza Dlonie... gdy Cie nie dotykaja Wech... gdyCie nie czuje Glos... gdy nie szepcze Rozum... gdy go nie trace Nic nie jest mipotrzebne, gdy musze zyc bez Ciebie! Są łzy, które jak ogień palą. Są serca,które się nigdy nie żalą. Są skargi, na które nie ma sędziego. Więc gdy ktośpłacze, nie pytaj dlaczego. złąmane serce: jak zegar odmieża godziny które ztobą spędziłam odmieża sekundy w których cie całowałam odmieża minuty naszegorozstania a teraz odlicza wieki mojego umierania
tosztuka widzieć szczęście w zwykłych ruchach.. to jest jak temat tabu, o którymnie mówicie - przyszłość jak niezbadane, nurtujące tajemnice..każdy z nas szukaspokoju, gdzieś w głębi każdy chce być z daleka od kłopotów..Wierz w to cowidzisz, zaufanie zostaw sobie i nie zrozum mnie źle. Szukaj dobra wsłowieWierzę, że będzie dobrze, jeśli tylko będziemy postępować mądrze.. Zasadysą po to żeby je łamać to żaden dramat ze znów przegrana.
niejestem idealna, bo nie lubię różowego. nie zachwycam się każdym Twoim golem inie chodzę za Tobą krok w krok. nie noszę miniówek i wysokich szpilek. nie mamtlenionych blond włosów, a moje usta nigdy nie są pomalowane żadną szminką. niemam 5 cm tipsów. mogłeś uprzedzić, że gustujesz w pustych panienkach. nierobiłabym sobie nadziei
Kłócili się, było ich słychać w całym bloku. Nie byli parą. Uderzyła go w ramię, tak mocno, że aż się cofnął, ale odzyskał równowagę i podszedł bliżej niej. Cholerne 1,80 cm krzyczało coś do niej powodując, że wściekłość wciąż rosła. Odwróciła się łapiąc za włosy 'Czy Ty w ogóle siebie słyszysz?! Nawet nie jesteśmy parą, a robisz mi afery o jakiegoś gościa ze szkoły! Ogarnij się w końcu!' Zabrakło jej tchu. Wyprostował się,ścisnął dłonie w pięści i czekał. 'I co? Mam Cię może jeszcze przeprosić?!' Podparła się pod boki. Widziała jego żyły na szyi,słyszała, jak głośno oddycha,a jego oczy zdawały się mówić, że ma ochotę coś rozjebać. Jednak on odwrócił się na pięcie i skierował ku drzwiom pokoju. Był już w kuchni, kiedy krzyknęła najgłośniej, jak mogła "Kocham Cię! No kocham Cię, do jasnej cholery!' Wrócił się. Spojrzała na niego przepraszającymi oczyma. 'Kocham, no.' Szepnęła bardziej do siebie. Podszedł do niej i z całej siły przytulił do piersi.
Siedziała pod salą z nosem w książce zagłębiając się w dalsze miłosne sceny. Rozmyśla jak to by cudownie było gdyby ONA stała się główną bohaterką, a jej partnerem ON. Spędzali by popołudnia razem, przy ciepłej herbatce, rozmawiając o błahych sprawach. Potem szli by na długi spacer wokół stawu. Czekali by na zachód słońca by w jego blasku on nachylał się w jej stronę, by namiętnie i z uczuciem ją pocałować. Później w Jego objęciach wracałaby do domu, a przed samymi drzwiami słyszałaby słodkie 'Dobranoc Skarbie' obdarowane nieliczoną liczbą całusów.. I wtedy zadzwonił dzwonek ogłaszający koniec przerwy.
Tylko ona widziała mnie w stanie opłakanym i zapłakanym- z pokręconymi od wilgoci włosami, rozmazanym , tuszem, z zaczerwieniałymi policzkami i podkrążonymi oczami, w starym dresie i kapciach z dziurami. Tylko ona potrafiła otrzeć mi łzy nie używając do tego chusteczki. Tylko ona skopała by tyłek każdemu frajerowi który by mnie dotknął. Tylko ona ma tak samo zrytą banię jak ja. Tylko ona wie o mnie wszystko i tylko ona tego nie wykorzysta. Tylko ona- przyjaciółka
Tu nie chodzi o to, że ja go jakoś specjalnie wyczekuję i że go kocham nad życie. Myślę, że taka miłość bez wad nie istnieje. Taka miłość - nawet nieodwzajemniona, - że kochamy kogoś totalnie bezgranicznie i nigdy, ale to nigdy nie wkurzamy się tą osobę chyba nie istnieje. Zawsze mamy minuty słabości i krzyczymy łgarstwa wniebogłosy. W tym wszystkim chodzi o to, że gdy na ciebie patrzę to trzęsą mi się ręce i jestem bezgranicznie szczęśliwa. Gdy siedzisz w moim fotelu i wiem, że niedługo wyjdziesz to tęsknię już na zapas. Niedawno nauczyłam się, że nie potrzebuję już cofać czasu tylko pragnę cię tu i teraz. I gdy rozmawiam nagle wyrywa mi się jak mocno cię potrzebuję, by za chwilę wrzeszczeć, że masz mnie w dupie i że to tylko przyjaźń. Ale nawet jeśli to nie jest jakaś zajebiście wielka miłość to chciałabym cię mieć przy sobie i mówić ci co jadłam na śniadanie i o czym śniłam i śmiać się z twoich nawyków i drapać cię po dłoniach i przepychać w parku. Nawet jeśli to nie jest bezgranicznie wielka miłość
wyrwał jej parasolkę z dłoni i kazał się gonić w deszczu. jej trampki tonęły w kałużach, a włosy kręciły się na wszystkie możliwe strony. - jesteś bezlitosny! - wykrzyknęła z dziecięcym wyrazem twarzy. podbiegł do niej i czule całując w czoło, wręczył parasolkę do dłoni. wziął ją na ręce. niósł ją tak przez całą drogę, aż doszli do jej domu. ściągnął delikatnie jej trampki i położył na kaloryferze. wziął ręcznik i zaczął bezszelestnie wycierać jej włosy. - przepraszam, kochanie. - powiedział, patrząc jej prosto w oczy. - chciałem Cię przygotować ... - na co? wykrztusiła z niezrozumieniem, wypisanym na twarzy. - na moje odejście. - wyszeptał, spuszczając swój speszony wzrok. - na co?! - zaczęła krzyczeć. - spokojnie, kochanie. to był sprawdzian. oblałaś. nie poradzisz sobie beze mnie, zostaję. - odetchnęła z ulgą. wtulając się w Jego muskularne ramiona, wyszeptała, że jeszcze jeden taki numer, a osobiście go zabije. tak dla sprawdzianu.
mam ochotę wybuchnąć niekontrolowanym śmiechem, kiedy wracam do domu i zaczynam analizować naszą relację. mijamy się pochłaniając się nawzajem wzorkiem. stając przed sobą, odwracamy spojrzenia kiedy tylko się spotkają. nie rozmawiamy ze sobą. wymieniamy się tylko porozumiewawczymi sygnałami. dotykamy się z każdą nadającą się okazją. tylko po to, aby poczuć siebie nawzajem. żadne z nas nie chce przyznać się, że nam zależy. wiesz co jest najzabawniejsze? że oboje doskonale wiemy, jak cholernie siebie pragniemy. wies