tak, w końcu nie codzień wchodzimy do wanny w ubraniu, a potem jeszcze chodzimy tak po ulicy. dobra, wyszłam, poszłam, autobus mi uciekł, to poszłam na piechotę. idę sobie kulturanie, a tu przed sobą widzę kurz. dużo kurzu unoszonego przez wiatr. fajnie, zaraz dmuchnie tak, że mnie zwieje na drugą stronę ulicy. ale cholera, nie pomyślałam, że to cudo mogło być przemieszane z deszczem. chlusnęło na mnie jak woda z wielkiego wiadra, a na dodatek jeszcze zaczęło zwiewać mnie z powierzchni ziemi. trudno, poszłam. zaczął padać grad. najpierw średnicy dwugroszówki, potem złotówki, a na końcu zaczęły lecieć poszarpane, lodowe piłeczki ping-pongowe oraz zamarznięte kurze jajka. znalazłam się pod ostrzałem ze wszystkich stron. popatrzyłam w prawo- o, cmentarz. przynajmniej nie będę miała daleko... wkurzyłam się na Tego, Co Ma Wpływ Na Wszystko, ściągnęłam przemoczone sandały i kałużami poczłapałam do domu. idealnie, w końcu koniec świata przeżywa się tylko raz.
fot. gimnazjalny '09, operacja 'Pieski'
na polu manewrowym: A.Bu.
Inni zdjęcia: 1411 akcentovaZwierzęta za kątków świata bluebird11Bolczów elmarDla mnie już czwartek patusiax395Zapraszam! thevengefuloneKolejna wylinka pamietnikpotworaKaruzela Arka Noego bluebird11Zegar kolejowy ? ezekh114Blu-tu. ezekh114Przygoda na greckiej Evii 4/4 activegames