I nic mi już nie trzeba:
Warszawa, ja i Ty :)
Za każdym razem cieszę się widokiem tego miasta... chyba nigdy to nie ustanie.
Dobry i wystawny weselny klimat i wielkie tańcowanie do białego rana.
A później... Spotkanie, którego nadejście przeciągało się już od ponad 9 miesięcy...
Niebywały i zaskakujący spokój, który panował w moim sercu, zamienił się w ogromną radość,
gdy zobaczyłam na horyzoncie sylwetkę, którą swego czasu gościłam w pragnieniach swojego serca.
Lubię ten uśmiech i wszystko co z nim związane. Lubię tego człowieka, choć nie jest łatwą osobowością.
Lubię jego szczęście, które w końcu mogło stać się w pełni. Lubię jego głupotę, która tak naprawdę ukrywa dużą mądrość.
I lubię to lubić, bo tylko tyle mi wolno... :)
Reggaeland, Płock, weekend z warszawskimi ludźmi?
Może jednak? :)