"Poszłaby Pani ze mną na spacer w Paryżu? Około północy? Na cmentarz?
W nocy pierwszego listopada cmentarze nie napawają lękiem. Jeśli była Pani kiedyś na cmentarzu w taką noc, to wie Pani, że jest to niemalże mistyczne przeżycie. Czasami wydaje mi się, że tym, czym dla żywych jest Wigilia, dla umarłych jest dzień Wszystkich Świętych.
Poszlibyśmy na szczególny cmentarz. Usytuowany nieomal w centrum Paryża, rozciągnięty na ponad 43 hektarach, zamknięty za ponad trzymetrowym murem.
Cmentarz Le Pčre Lachaise. Dla niektórych Pčre Lachaise to jedyny powód, dla którego warto przyjechać do Paryża. Niektórzy przyjechali tu tylko po to, aby umrzeć i być pochowanym na Pčre Lachaise. Niektórzy tak żyli, aby zasłużyć na własny grób na cmentarzu Le Pčre Lachaise. Bo ten cmentarz to podzielony na sektory panteon dusz. Grób tutaj to jak wpis do encyklopedii. Kiedyś zastanawiałem się, co mogłoby się dziać za murami tego cmentarza, gdyby jakiś natchniony poeta pod wpływem etanolu lub jakiejś mocniejszej psychodelicznej chemii na kilka godzin ożywił to miejsce. Może wtedy Jim Morrison z sektora N9 zaśpiewałby razem z Edith Piaf z sektora N5? Chopin z sektora M9 namówiłby na wspólny występ Sarę Bernhardt z sektora L7? Homoseksualista Oscar Wilde z sektora K5 uwodziłby heteroseksualnego Appolinaire'a z sektora J8? Czy Proust z sektora J8 i Balzac z sektora J9 umawialiby się na napisanie wspólnej powieści? A może Delacroix z sektora J9 żaliłby się Modiglianiemu z sektora M5, że żył zbyt wcześnie, aby zostać impresjonistą?
Poszlibyśmy na ten cmentarz, aby się przekonać, że nie wolno nam tam wejść. Cmentarze zamykają w Paryżu przed zamknięciem banków. Byłaby Pani rozczarowana, prawda? Ja byłbym zawstydzony tym, że tego nie sprawdziłem.
Mężczyzna powinien zabierać kobietę do miejsc, które jej obiecał.
Szczególnie do tych, do których mieli dotrzeć nocą."
JLW.
Powinien.
Lecz z Panem, drogi Mój Panie, poszłabym nawet i na koniec świata. Poszłabym na cmentarz około pólnocy w Paryżu, aby przekonać się, że nie wolno nam tam wejść. Ale wie Pan co? Przy Panu nie miałoby to większego znaczenia. Moglibyśmy stać i czekać do rana, aż znowu go otworzą. Moglibyśmy stać przed bramą i być pierwszymi ludźmi, którzy danego dnia dostąpią zaszczytu przechadzania się jego alejkami. Moglibyśmy być pierwszymi, którzy wejdą i ostatnimi, którzy wyjdą. Bardzo bym chciała. Ale nie Pan...
Pan nie chciałby widzieć mnie w takim stanie. Jestem przekonana.
Bo wie Pan... Pan wiele dla mnie znaczy. I ten spacer, po Paryżu i na cmentarz, wiele by dla mnie znaczył. Ale cmentarz jest zamknięty. Taka ironia. Pana serce też jest zamknięte. Pan tak na prawdę nie chce mnie zabrać ani na spacer, ani na cmentarz. Pan nie chce oprowadzić mnie po Paryżu. A ja nie chcę zgubnej nadziei. Pan nie może dać mi niczego więcej, nie wiem nawet czy Pan by tego chciał. Może kiedyś, przez jedną chwilę, przez ułamek sekundy, chociaż przez krótki moment. Może zdarzyło się tak, że Pan tak pomyślał? Może?
Bardzo by mnie to uszczęśliwiło. Nawet ten ułamek sekundy. To nie jest bez znaczenia. To znaczy, że myślał Pan o mnie. O nas. Jak to pięknie brzmi. My.
Brzmi jak miłość. My.
My. My. My. Mogę to powtarzać w nieskończoność. Każe mi Pan wyluzować, to zrozumiałe. Ale niech i Pan postara się zrozumieć. Ja dostrzegam wszystko, patrzę w głąb, nic nie umyka mojej uwadze. Dla mnie każde słowo, każdy gest ma znaczenie. Więc lepiej Pan uważa, aby nie zabrnąć za daleko, ale też by nie pozostawić niedosytu. Żeby nie zrobić mi nadziei, żeby nie zranić. Bo wie Pan, mnie bardzo łatwo zranić. Przekona się Pan.
Nie powiem tego Panu, Pan się sam domyśli pewnego dnia.
A więc, pójdzie Pan ze mną na spacer w Paryżu? Około północy? Na cmentarz?
...
MG.