Wreszcie z czystym sumieniem mogę przyznać, że wracam do przeszłości z radosną nostalgią. Bez żalu i smutku... Jedynie z lekkim ukłuciem... że to już minęło. Powracają ludzie, miejsca i wspomnienia. Za każdym razem z odpowiednią dla siebie wesołością je witam, a potem bez żadnych skrupułów i bólu zamykam za nimi drzwi. Nie dorosnę- bo wciąż mam wspomnienia. Nie zagubię się- bo wiem że ich miejsce jest w przeszłości.
I tak z lekką nutką mojej wspomnieniowej nostalgii stoję na brzegu mojej Nibylandii gdzie mam wszystko czego mi trzeba. Smutek, radość, spokój... I widzę te wszystkie statki płynące w drugą stronę. I mimo tego, że czasem myślę, że mogłabym odpłynąć razem z nimi, to nie potrafie żyć nigdzie indziej. Nie umiem być inna. I nie umiem się zmienić.
A może po prostu... nie chcę.
"Cokolwiek się stanie, ktokolwiek się w Twoim życiu pojawi, pamiętaj
nigdy się nie zmienić,
by za kilka lat móc z uśmiechem i bez wstydu spojrzeć w oczy
własnemu odbiciu."
"-A teraz spójrz mi w oczy i uroczyście przysięgnij...
- ...Nigdy, przenigdy się nie zmieniać.
- I nie dorośniesz?
- Nigdy!"