Nie mam siły, męczy mnie PMS i non stop z kimś się kłócę, a najbardziej z mamą i z babcią, gdzie najbardziej żałuję kłótni z rodzicielką, bo jednak na relacji właśnie z nią zależy mi najbardziej. Już z nerwów i nadmiaru tego wszystkiego popłakałam się dzisiaj, a teraz mam pustkę i nie czuję zupełnie nic, oprócz bólu głowy i brzucha.
Przejechałam się dzisiaj sprawdzić pociąg do Gdańska - o cudownej porze mam, 6.22 >< No ale cóż, zalezy mi na tym tak bardzo, że wstanę przed 5 i dzielnie pojadę na dworzec. Zostało tylko 12 dni, już co raz bliżej...
Wczoraj byłam, jakimś cudem, na zumbie, potem trochę na siłowni, a dzisiaj nic mi się nie chce i nie wiem czy nie odpuszczę sobie. Mam zły dzień, zbyt zły, żeby poćwiczyć. No a przecież jutro też jest dzień, być może lepszy.