Znów niepiękne zdjęcie... I słowa będą jakieś takie proste i oklepane...
Poszłam na rower i wjechałam w nieznaną mi drogę. Nie wydawała się łatwa do przejechania, ale miała w sobie coś zachęcającego. Po przejchaniu zaledwie kilkudziesięciu metrów z zasypanej liśćmi nieuczęszczanej leśnej drożyny zamieniła się w jasną, ubitą i zadbaną drogę, która śmiało mogłaby konkurować, w kategorii jakość, z niejdną szosą gminną. Doprowadziła mnie ona do pola. Takiego niezaoranego jeszcze, zielonego pola z krzywą i zarośniętą drogą z brzegu.
Pozory.
Wjechałam w coś, co wydawało się intrygujące i bardzo trudne, potem stało się łatwe i pięknę, a następnie piękne, ale trudne. Życie jest chyba takie samo. (Tak wiem, tyle właśnie odkryłam...)
Kusił mnie od jakiegoś czasu szlak zrywkowy na pobliskiej górce. Ilekroć przejeżdżałam obok niego, myślałam, jak to cudownie będzie zjechać nim w dół z niesamowitą prędkością i adrenaliną. Gałęzie, kamienie, poorana ziemia oraz wzburzone chmury liści.
Zjazd okzał się leniwym i bezpiecznym podążaniem ku utwardzonej leśniej drodze.
Zawód.
Bo wydawało się, że będzie tak świetnie! Chyba jak w życiu, czy coś...
Ale to działa tez w drugą stronę!
Bo ta góra, którą zwykle widziałam z dołu, wydawała mi się stroma i trudna do pokonania, podczas tego zjazdu okzazała się dziecinnie łatwym szlakiem. Gdybym chciała pod nią podjechać zapewne dałabym radę, więc czemu nigdy nie spróbowałam?
Bo pozory mnie zmyliły i bałam się.
Tak jak na zdjęciu. Wydaje się, że jest jesień...
Iguana