3 część (będzie 4)
Mijam zakręt prowadzący do szkoły. Do tej samej, w której pierwszego września dwutysięcznego roku spotkałem Anioła. Anioła z boską mocą, która odmieniła moje życie. Nie od razu odkryłem, że jesteś Aniołem. Potrzebowałem czasu, prawie dwóch lat. I nie wiem dokładnie, w którym momencie zrozumiałem, że to ty.
(…)
Dochodzę do zupełnie pustego skrzyżowania. Tylko zmieniające się światła dają wrażenie czyjejś obecności tu, ale nie ma nikogo. No, poza dwoma osobami. Jedną jestem ja. A ty jesteś druga – zawsze przy mnie, bo moje myśli nie opuszczają cię ani na krok. To prawda, chcę cię chronić przed całym złem tego świata, nawet mimo tego, że wiem, iż poradzisz sobie sama. Czasami nawet chcę, żeby ktoś tobą wstrząsnął, skrzywdził, tak, bym mógł cię uratować. Z drugiej jednak strony chcę, byś przeszła przez życie ani razu nie zaznając cierpienia. Najsilniejsza osoba, jaką znam. Wiktoriańska szkatułka-zagadka – otwiera się jedną, a tam następna i następna, i następna... Nigdy nie będzie mi dane cię poznać do końca – boskość jest odwiecznie trudna do pojęcia.
(…)
Ja już nie wiem, co się dzieje. Od momentu, kiedy to wszystko się zaczęło, przestałem rozumieć cokolwiek. To kolejny dowód na to, że jesteś Aniołem, a ja narodziłem się dopiero, kiedy to zrozumiałem. Dotknęłaś moich ust i odebrałaś mi pamięć. Od półtora roku nie żyję tak naprawdę – chyba że dla ciebie.
(…)
Wciąż mam przed sobą twój obraz, twoją uśmiechniętą twarz, twoją skupioną twarz, twoją rozzłoszczoną twarz... Ludzką i anielską. Chryste, jaka jesteś piękna.
(…)
Oglądałem kiedyś film „Dwie matki” – konflikt matki adopcyjnej i biologicznej. One mogły iść do sądu, mogły wygrać zabranie swoich ukochanych do własnego domu. Ja nie mogę walczyć o ciebie w sądzie. Jakie to niesprawiedliwe.
(…)
Zatrzymuję się przed ostatnią już ulicą prowadzącą do twojego domu. Otwieram usta i biorę głęboki, długi wdech. Wciągam w płuca i czuję, że już mnie nie ściska w piersiach. Zaczyna ściskać w żołądku. Co ja tu robię, zastanawiam się.
(…)
Podchodzę do drzwi twojego domu i opieram czoło o drewnianą powierzchnię. Płaczę? Wbijam paznokcie w gładką politurę i klękam na ziemi, czując się jak grzesznik stojący pod bramą raju. Wpuść mnie do swojego serca, błagam. Bo ty wrosłaś w moje jak bluszcz. Jak cierń. Jeśli będziesz chciała odejść, umrę. Bo ono będzie zbyt pokaleczone, by bić dalej. Nie ma sposobu, by zakończyć to bez bólu. Nie ma takiej możliwości.
Robi się makabrycznie zimno i nagle orientuję się, że jestem w środku. To grzech, mówię sobie, nie mogę tu być.
(…)
Mija minuta za minutą, a ja wciąż nie mam siły, by wstać. Świt, który nadejdzie za kilka godzin staje się moim największym wrogiem. Chcę tu zostać. Rozkoszą jest już samo przebywanie w tym miejscu.
(…)
Odwracam się bardzo powoli i podchodzę do twojego łóżka, a kiedy dostrzegam cię, wstrząsa mną twoja anielskość. Anielskość, której teraz nie kontrolujesz. Nie masz żadnej maski obojętności, po prostu śpisz.
(…)
Klękam przy tobie i dziękuję Bogu, że stworzył coś tak idealnego.
Czuję, że czas się zatrzymał. Że cały świat zamarł w oczekiwaniu na coś, co ma nastąpić. Klęczę przed Aniołem i nagle cała przeszłość i przyszłość jawi mi się przed oczami najwyraźniej, jak tylko może. Znam odpowiedzi na wszystkie pytania. Zabiłem się. Zabiłem się tą miłością
cdn
Będzie jeszcze jedna najlepsza część - zakończenie