zauważyłam w swoim zachowaniu pewną dość śmieszną rzecz.
mianowicie kiedy nie jem czuję się na prawdę szczęśliwa. tryskam energią i chęcią do życia! chcę przenosić góry, całować ludzi, pomagać, uśmiecham się do nieznajomych. kiedy znów jem, a raczej obżeram się do granic możliwości, czuję się zmęczona, wręcz smutna. nie mam ochoty do życia, chcę zamknąć się w pokoju z kolejną porcją czekolady.
doszło do tego, że nawet on to zauważył. jednego dnia skacze mu po szyi całując go od stóp do głów, a moja twarz wykrzywia się w uśmiechu. drugiego dnia siedzę naburmuszona w kącie, niechętnie odpowiadając na jego pytania.
on pyta co mi jest, a ja tłumaczę się jedzeniem.
kto normalny tłumaczy swoje humorki sposobem odżywiania? dziwne..