Zasze myślałam, że żeby być naprawdę piękną trzeba być bardzo szczupłą.
Że kobiece ciało powinno być lekkie, drobne, jakby ledwo obecne.
Że mężczyźni zawsze wybierają modelki, te idealne dziewczyny z wybiegów.
I że jeśli masz kilka kilogramów więcej to już przegrywasz.
Więc zapytałam kilku kolegów o coś, co miało być dla mnie małym eksperymentem.
Pokazałam dwa zdjęcia kobiet: jedną bardzo znaną modelkę (Cindy Kimberly!) drugą dziewczynę o pełniejszych kształtach, klasyczną influencerkę.
I czekałam, pewna że wybiorą tę idealną. Kto zresztą nie wybrałby Cindy? Cindy to ideał. Wszyscy kochają Cindy.
A oni... wszyscy wybrali tę drugą.
I ja... siedziałam w ciszy i gapiłam się w ekran, nie wierząc.
Bo całe moje myślenie o kobiecym ciele, o atrakcyjności, o tym co warto mieć zaczęło się sypać.
To było jak obudzenie się z bardzo długiego snu.
Bo może to nie ja jestem zbyt duża.
Może to świat próbował mnie zmniejszyć na siłę.
I pierwszy raz od dawna poczułam, że moje ciało jest okej. Że może nawet więcej niż okej.
Dla mnie to ważne. Dla mnie to nowe.
Chciałam się tym podzielić, bo może ktoś z was też potrzebuje takiego przebudzenia...