Jestem chora psychicznie. Co ja wyprawiam. Ostatni weekend byl cudowny na swoj sposob, a z drugiej strony, to byli istne szalenstwo. Teraz mam taki balagan w glowie, ze nie wiem co mam z soba zrobic. Odzywiam sie zdrowo, zero slodyczy juz od ladnych paru tygodni. Zadnego smieciowego jedzenia. Jednak w momencie, kiedy juz cos zjem i poczuje, ze moj brzuch jest pelniejszy, czuje sie wtedy zle. Boje sie przytyc i chcialabym, zeby moja waga spadala w dol. No i tak. Robie to czasem. Jak na przyklad dzisiaj. Z nosa poleciala krew, a teraz brzuch boli mnie niemilosiernie. Chcialabym pocwiczyc, ale nie mam sily. Oczy zapuchniete i przekrwione. Jestem dziwna. Jutro na uczelni chyba bede caly czas nieprzytomna, a w sumie caly dzien zawalony. Musze sie ogarnac, pokazac, ze jestem silna i moge w koncu dopiac swego. Tesknie za tymi beztroskimi chwilami z weekendu. W piatek moglabym wrocic do domu, ale najzwyczajniej w swiecie nie chce mi sie tam jechac, a z drugiej strony co bede tutaj robic. Jeeeej, mam ochote pokrzyczec. Blaaa blaa, pierdole tutaj jakbym pisala w pamietniku, ale szczerze mam to juz w dupie. So weird.