Wczoraj skończyłem szkolenie do lotów nocnych (w oparciu o VFR). Cieszę się, że mam to już za sobą :)
Latanie w nocy jest czymś innym niż w dzień. Brak widoczności naturalnego horyzontu, większe ryzyko mgieł/ oblodzenia gaźnika oraz ogólna ciemność sprawiają, że pojawią się dodatkowe elementy podnoszące ryzyko lotu.
Np. nie widać chmur, oddziaływują złudzenia wizualne (akurat mi się nie przydarzyło) jak i te związane z błędnikiem (parę razy), ocena wysokości przy lądowaniu jest utrudniona co wymaga innej techniki podejścia i lądowania niż w dzień ( w nocy "na gazie"), no i gdy przyjdzie najgorsze - awaria silnika (a w cessnie jest tylko jeden) - no to jest problem bo bez noktowizora to pola jak i przeszkód takich jak linie wysokiego napięcia czy nieoświetlone maszty się nie znajdzie. W dzień to przynajmniej widać w co się walnie :P
Jest też kilka plusów - wiatr jest zwykle słaby oraz powietrze jest spokojne, bez turbulencji
W związku z tym przepisy mówią, że w nocy należy latać ze spadochronem - jeżeli samolot jest do lotów z pilotem noszącym spadochron przystosowany - a te nasze nie są :)
Także mimo przeglądu samolotu przed lotem przez mechanika (zdjęcie maski - sprawdzenie silnika i elementów regulacji) jak i przeze mnie (PFI - Pre flight inspection / 'walk around' - kto był kiedyś na lotnisku to widział jak pilot obchodzi samolot). Mimo tego wszystkiego - na trasie trochę się bałem.Wolałbym to oblecieć na wielosilniku :)
Za to widoki są o wiele ładniejsze niż w dzień co widać na zdjęciach :)
Pozdrawiam