Przyszła ochota żeby rzucić to wszystko w cholere i olać najzwyczajniej. Ktoś pewnie mógłby mi wpajać, że trzeba walczyć, ale walczy się kiedy jest o co. Mogę walczyć o miłość czy sprawy warte straty nerwów. Nie będe więcej patrzeć na moje trzęsące się ręce.
Są lepsze wyjścia niż walka z wiatrakami.
Czarno jest i zimno. Wspierasz mnie choć sam sobie nie zdajesz z tego sprawy.
I Pan... Pan mnie zgubił, poplątał moje myśli, zawiązał na nich guzy, zrobił miliard supłów. Niedługo dzień rozwiązania, co mi Pan powie? Może zbyt nawina jestem bo jeszcze w cokolwiek wierze.
Jeszcze nie tak dawno płakałam ze szczęścia, cholera! kurwa mać też.
Chce się czasem ukryć w Twoich ramionach, mimo wszystko.