Przebudziłam się dzisiaj z jakiegoś koszmarnego snu, było szaro , zimno i ponuro. Zajmowałam się ostatnio podduszaniem samej siebie, trując swój organizm wpajaniem, że nie dam rady, że wątpie, że za dużo czasu, że może nie warto, a może za młoda.
Pan dzisiaj powiedział, że mam przepiękne oczy.
Otrzymał Pan całkowity akt własności na moją osobę, a ja pierwszy raz stanęłam przed lustrem i zobaczyłam w swoich oczach miliard iskierek ze szczęscia.. i z.. jakkolwiek patetycznie to zabrzmi, z miłości.
I wiecie co? jestem przecholernie szczęśliwa!