"Gremlin, jedziemy w piątek do Torunia!"
Miodowa Wróżka
Od tego hasła zaczęła się yoshikova podróż w nieznane.
Wstaję rano, patrzę na plan... W sumie, mogę jechać wcześniej, więc dzwonię do MW. Jeszcze nie spakowana robię napad na szafę w poszukiwaniu czegoś w miarę nośnego, potem szybkie kanapki i na dół, do samochodu. Podróż upływała na przeróżnych dyskusjach i sprzeczkach, ale szczęśliwie zakończyła się u celu.
Na miejscu, zaskoczeni i pełni nadziej co do konwentu wpadamy, meldujemy się i... "Jeden konwentowicz, drugi konwentowicz... O! Trzeci konwentowicz...". Tak, frekwencja pierwszego dnia może nie była zadziwiająca, ale przecież bywało gorzej. Nie zrażeni przeciwnościami zrzucamy z siebie nadbagaż i ruszamy na prześwietlenie terenu. Szybki wypad na rynek, do Wisły itp., jedzenie strzechy ze stajenki, powrót na konwent, gdzie... Porwani turniejami, tracimy poczucie czasu i nagle... Wychodzę ze szkoły, wpadam na grupkę ludzi i zostaję uprowadzona na walkę Pudziana... Tracę kontakt z pewnymi rekwizytami, które na szczęście udaje mi się odzyskać następnego dnia rano.
Sobota... Po 3(?) lub mniej godzinach snu zaczynam nowy maraton. Konwentowe śniadanie i znów zaczęłam się tułać od jednego punktu programu do drugiego. Przestałam się ślizgać w momencie, kiedy przyszedł Wróżek i tak po prostu wyciągnął mnie na LARPa. Ja nie powiem, jak silne uzaleznienie od Wampira to spowodowało, ale moge zapewnić zainteresowanych, że JA CHCE JESZCZE RAZ!
Aczkolwiek to szkodzi...
Tylko yoshiko może w środku nocy widzieć w lesie biegające dzieci. Spałam niecałe 2 godziny gdzieś pomiędzy "Wesołych" a "Świąt"... A kiedy przyszedł czas rozstania, łzy polały się potokiem. Może i nie był to konwent stworzony dla wyjadaczy prelekcji itp., ale zdecydowanie takiej atmosfery można się od Torunia uczyć.
Dziękuję Wam wszystkim i każdemu z osobna:)
na zdjęciu JAskier widziany okiem wychodzącej yoshiko.
And I touched your face
Narcotic mind from lazed Mary-Jane
And I called your name
My Cocaine... ;*
śnieK o.O