Już dawno mi się nie dłużył tak tydzień szkolny.
Jeszcze czwartek i piątek. 12 lekcji. Muszę jakoś to wytrzymać.
Pewnie to się tak dłuży przez to, że wcześniej miałam 2 tygodnie ferii. 2 tygodni wspaniałych ferii, które jak zwykle skończyły się zbyt wcześnie. Bardzo się cieszę, że zrealizowałyśmy większość planów i przede wszystkim cieszę się z tych spontanicznych wyjazdów - najpierw do Berlina z szaloną ekipką, a potem z Marysią do Poznania <co już było totalnym spontanem, a zwłaszcza przygody w nocy no i ideał mężczyzny spotkany w pociągu *.*>.
Imprezy też były ale nie były aż tak świetne jaka szykuje się w ten piątek <3 Trzeba mieć do siebie dystans, do innych też. W tym momencie bardzo identyfikuję się ze stwierdzeniem, żeby żyć chwilą i nie przejmować się wszystkim co się stało.
Wyrwali mi ząb i co mam teraz robić?
Chciałbym z domu wyjść, ale mnie ciągle boli.
Próbuje uciec w sen, wziąłem 3 tabletki i nic.
Widzę jak przez mgłę, całą ciebie bez reszty.
PS Dlaczego już nie potrafię się uczyć? :/ Nie mam serca do tego...