Dlaczego tak szybko wszystko postracałam? Co się stało, myślałam, że się trochę poprawiłam przed Bogiem...
Wychodzę z własnej skóry, robię co mogę, przysięgam, że na więcej mnie już nie stać. Co ja mam zrobić?
Czy mam się starać dalej rozbijając się o ignorancję jak o skałę, czy mam sama stać się taką "skałą" i obserwować
jak cudze chęci falami się o mnie rozbijją..? Ja już sama nie wiem. Jak będzie - się okaże.
szkoda, że chyba już tylko mi zależy