Długo, długo mnie tu nie było.
Niedawne czasy szybko stały się dawnymi czasami. Dawne czasy przebrzmiały i zostały po nich powidoki wrażeń. Znowu jestem smutny. Jest tak, jak cisza po wybrzmieniu ostatnich akordów symfonicznego koncertu lub tępy, jednostajny szum komputera po końcu napisów po filmie i zakończeniu odtwarzania.
Kolejny okres przejściowy, jakich było już kilka w życiu. Trwanie w zawieszeniu pomiędzy światami. Teraz już naprawdę kompletnie odmiennymi. Za każdym razem przeskok jest coraz większy.
Teraz już naprawdę, na serio serio kończy się mój dotychczasowy świat. Ten złożony z mojego pokoju i łóżka i domu i ulicy i Miasteczka i Stalowego Miasta. Spacerów, rowerów, wieczorów w salonie przed telewizorem, książek, pisania, filmów, serialów, wyjść wieczornych w puste ulice, urodzin, wycieczek, ognisk, osiemnastek, obiadów niedzielnych, busów, przystanków, szkoły pierwszej i drugiej, korytarzy i klas szkolnych, przerw i lekcji, plotek, rozmów, żartów, wspólnych ławek, powrotów i ponownych spotkań.
Teraz wszystko już naprawdę nowe.
Zastanawiam się, czy podjąłem właściwą decyzję. I czy jakakolwiek decyzja byłaby właściwa.
Nowe życie. Teraz na serio nowe. Tyle że mi szkoda tego, które dopiero co zostawiłem za sobą. Tak krótko trwało, tak szybko zleciało !...
Chcę wracać. Nie chcę tego, ci idzie. Zatykam uszy, zamykam oczy, nie widzę, nie słyszę, cokolwiek to będzie...
Już nigdy nie opuści mnie smutek. Choćbym się śmiał, choćbym był najszczęśliwszy na świecie, on pozostanie odbity gdzieś na obrzeżach, gdzieś na skrawkach ducha. Już zawsze.
I'm covering my ears like a kid
While your words mean nothing, I go la la la
I'm turning up the volume when you speak
Cause if my heart can't stop it, I'll find a way to block it, I go
La la, la la la...
La la, la la la...