i chuj...
coraz częsciej sie zastanawiam czy dokonuje słusznych wyborów
czy slusznym byl wybór który dokonaam kilka miesiecy temu
ja wiedziałam, ze w kazdej chwili kryzysu, bede do tej mysli wracac i sie zastanwiac
nie mysle co by bylo gdyby, bo od twardych postanwien nie ma odwrotu, nie ma drugich sznas...
nie... ja pani ideana
i sie tez tak zastanawiam, czy czegos podswiadomie juz dawno skazałam na niepowodzenie...
świata nie zmienie i nie chce go zmieniac, ale na siłe udoskonalam swoj mały światek...
wszystko musi byc perfekcyjne, jak ustawione przedmoty na mojej komodzie, problem w tym, że jestem leniwa, i zaniedbuje np. krzesło ze sterta ciuchów... i tak jest z moim udoskonalaniem świata... mojego światka
i chuj...
bo to bezsensu... robienie czegokolwiej na siłe...
czytałam gdzies, ze są 3 rodzaje półówek
- sytuacyjna, czyli taka wakacyjna w mojej wersji, gorący i napalony włoch bedzie idealny na wakacje, ale do mojej rzeczywistosci nie bedzie pasował i tu sie nie odnajdzie...
- modelinowa, czyli taka, ktora zmieniamy, na siłe chcemy zmieniac...
- idealna, czyli taka, która jest nasza prawdziwa półówka... sie zastanawiam, czy takie istnieja... ale chyba tak, skoro sie słyszy o ludziach, którzy się kochaja...
ja nie przecze, ze nad kazdym zwiazkiem, realacja trzeba pracowac... ale jesli wszystko przestaje miec znaczenie, przyjemnosc sprawiaja jednie czysto hedonistyczne zajecia, a kazde inne rzeczy dziela oddlaja i koncza sie kłotnia... czy to nadal ma sens...
jasne trzeba walczyc, ale jak zauwazylam wczesniej jestem leniwa, a pole dzialania nie konczy sie na komodzie i krzesle, takich komód i krzeseł jest niezliczona ilość i wyrastaja jak grzyby po deszczu... a do tego jakiekolwiek próby rozmowy i tłumaczenia sa daremne...bo z krzesłem i komoda sie nie nagadasz...
ładny obrazek, ładne opakowanie, a w środku przeterminowane mleko... a wlasciwie niedojrzałe mleko...
i dochodze do takiego momentu, ze sie zastanawiam, czy to ja nie mam problemu, bo to mi ciagle cos nie pasuje, bo to ja sie potrafie wkurwic o kazdy szczegół... w mgnieniu oka
i mam żal do samej siebie, ze nie dałam sobie czasu na samym poczatku, bo moze nie doszłoby do tego wszystkiego... a teraz trzyma mnie jedynie przywiazanie do chwil gdzie mam sie do kogo przytulic... i tesknota... tylko ze radosc ze spotkania zamienia sie w złosc... i jak mówiłam teskni sie fajnie, do momentu, w którym sie odezwiesz...